RADOŚĆ PODRÓŻOWANIA

Wioletta w podróży
Beskid ŚląskiBeskid ŻywieckiGłówny Szlak BeskidzkiGóry

Główny Szlak Beskidzki – Dzień 2 z 18 – Schronisko PTTK na Stożku – Węgierska Górka

Dzień 2 z 18 na Głównym Szlaku Beskidzkim
Trasa: Schronisko na Stożku Wielkim – Węgierska Górka
Najwyższy punkt: Barania Góra, 1220 m n.p.m.
Ilość km: 32.6 km
Czas przejścia: 10:08 h
Ilość GOT: 37
Link do mapy: https://mapa-turystyczna.pl/route/36×29
Szczyty na trasie: Kyrkowica (973); Kiczory (990); Mraźnica (774); Beskid (824); Szarcula (803); Stecówka (762); Wierch Równiański (1160); Wierch Wisełka (1192); Barania Góra (1220); Magurka Wiślańska (1140); Magurka Radziechowska (1108);


Dzień rozpoczynam po 5tej. Przede mną około 33km (licząc z dojściem do kwatery). Przy wcześniejszych wyjazdach – zaznaczaj to ja wstaje pierwsza. A tu niespodzianka. Kilka osób jest już gotowych do wyjścia ze schroniska, gdy ja dopiero wędruje do łazienki. Trochę mi z tym dziwnie  Razem ze mną wstała też mama z córką (pewnie 11letnia) i one też ruszyły rano na szlak. Podobno córka jest do tego przyzwyczajona, że w górach rano się wstaje (brawo dla Mamy! że przekazuje pasje gór córce, która jak widać ma z tego frajdę). Panie opuszczają schronisko jeszcze przede mną, maja niezłą wprawę w tym.  

Przy schronisku stoi tablica GSB wiec, z radością ją uwieczniam.

Jak się zgubić 10 minut od schroniska?

Wiec, czas wystartować na szlak…  Od rana ładna pogoda. Trochę mgieł. Bardzo fajnie się idzie. Zachwycam się naturalnością szlaku. Żadnych barierek,schodów, progów antyerozyjnych – czyżby masowa turystyka tu jeszcze nie dotarła? Wędruje sobie lasem, jakieś pół kilometra (10min). I tu przejawia się moja tendencja do chodzenia swoimi ścieżkami. Idąc nie zauważam rozdroża, a ponieważ tu na rozdrożu jest skrzyżowanie czerwonego z niebieskim szlakiem, więc jak bym mogła iść dalej czerwonym? Oczywiście wybieram niebieski, ale po kilku minutach czuje się coś jest nie tak. Zamiast w górę, schodzę w dół no i szlak zaczyna być rozjechany przez maszyny pracujące w lesie. Wiec, chwila główkowania i powrót. Przy czym nie pamiętam, żebym zauważyła gdzieś oznaczenie niebieskie czy czerwone.

Gdy dochodzę do Rozdroża Pod Kyrkawicą– zupełnie nie rozumiem, jak mogłam wybrać niebieski. Ot, taka moja właściwość –chodzenia po swojemu w zachwycie naturalnością szlaku  Po chwili idę już właściwym szlakiem, leciuśko pod górkę.  Około 1,5 km od schroniska, lub jak wolisz 1 km od Rozdroża Pod Kyrkawicą dochodzę do skałek – które nawet są oznaczone na mapie.  Bardzo fajne miejsce. Podobają mi się te skałki, wiec robię im mała sesje zdjęciową i wędruje dalej.

Po drodze mijam punkt widokowy i dochodzę do szczytu Kiczory (990).To bardzo fajny szlak, bo co jakiś czas są jakieś widoczki nawet jeśli przez cały czas nie idzie się widokową trasą. 

W okolicach Mraźnicy (774) spotykam na popasie Mamę i Córkę które spędziły noc w Schronisku na Stożku jak ja. Gadamy, one idą do Wisły. Po chwili przychodzi z przeciwnej strony dziewczę. Okazuje się że jest wędrowcem GSB i planuje dzisiaj skończyć przygodę. Patrzę na jej plecak – owszem duży, ale lekki i pusty. Okazało się że końcówkę robi na lekko, dzień wcześniej jej „szerpowie” podjechali i zabrali jej wszystko i teraz ma jedzenie i picie tylko na wędrówkę.. Super. Fajnie mieć takich szerpów. Chociaż to i tak oznacza ze będzie miała kawałek do przejścia. Muszę chyba zorganizować sobie takich szerpów na kolejny długodystansowy szlak lub jemu podobny.  Rozstaje się, bo miło się gawędzi, ale przede mną długa droga. Ale to lubię w wędrówkach po górach, ciekawych i miłych ludzi.   

Widoki przede mną przyjemne… piękny dzień się zapowiada.Wygląda na to ze dobrym czasie wybrałam się na GSB. Przed Przełęczą Kubalonką nie zauważam że powinnam skręcić i idę dzielnie prosto, i  trafiam na asfalt i dziwie się ze nie ma nigdzie oznaczeń.  Wygląda na to, że jeśli można łatwo pomylić trasę, to ja to zrobię  Mistrzyni! Ale idę dzielnie, na intuicje i po chwili znajduje tablicę GSB, która radośnie witam i widzę też czerwoną strzałkę – wskazującą na to z której strony powinnam nadejść.   

Przełęcz Kubalonka to miejsce gdzie wiele się dzieje ale nie o tej porze gdy ja docieram. Są jakieś restauracje, wygląda to wszystko na miejsce rozrywki. Więc,cieszę się, że jestem tak wcześnie gdy jest cisza i sennie. Chociaż dobrej kawy bym się napiła.  Ale kawy nie ma, wiec idę dalej… asfaltem.. aż do Przełęczy Szarcula.

Trasa po asfalcie to na szczęście tylko 20 min, jakiś kilometr. Niestety niema chodnika, wiec obok mnie co chwilkę przejeżdżają autka. Cieszę się ze jest wcześnie, wiec ruch nie jest jeszcze intensywny. Na Przełęczy Szarcula jest stolik, ławka i kosz z wysypującymi się śmieciami. Wiec, nie kusi mnie dłuższe przebywanie w tym miejscu.

Idę w kierunku szczytu Szarcula. Na mapie widnieją dwa szczyty Szarcula  (803) i Szarcula (798),ale ten drugi omijam. Trasa prowadzi przez przyjemny naturalny szlak,idzie się po korzeniach drzew. A już po chwili… zgodnie z ostrzeżeniem jakiegoś wędrowca – blotko i bagnisko. Mi to sprawia frajdę. Bo są jakieś rzucone kłody,ale nie ma takiego ucywilizowania jak to ma miejsce w Bieszczadach. Trzeba uważać.

To bagienko bardzo mi się skojarzyło to opisywane przez Bunscha w piastowskiej serii. Trochę rozkminek by nie zatopić stopek (bo przecież moje buty nie są wodoodporne nawet odrobinę), ale ja takie atrakcje lubię (zwłaszcza, że pogoda jest cudowna). Raz oparłam się o kijek.. wbił się bagnisko ze 40 cm i potem stoczyłam małą walkę o odzyskanie mojej podpory. A potem spacerek lasem, i odsłonię tym terenem aż do Stecówki.
Cieszę się że tego miejsca nie pokonywałam w deszczu 😉


Kawałek za kościołem znajduje się mały barek. Zachęca do skorzystania – ale, ja kolejnym razem ominę go z daleka. Skusiłam się na zapiekankę – rozmrożona w microfali nie ma ani chrupkości ani smaku – taka rozmoczona buła z rozpuszczonym serem. Nie warta swojej ceny. No trudno, ahoj, przygodo! Najważniejsze że mój żołądek nie chorował po tym „specjale”. 


Po opuszczeniu Stecówki – mijam jakąś grupę harcerzy. I jak zwykle przy takiej okazji przyspieszam. Nie lubię tłoku na szlaku. Na szczęście idziemy w przeciwną stronę, więc po chwili znowu jest cisza i spokój na szlaku. 

W drodze na Baranią Górę.


W okolicach „Skrzyżowania Do Buka” czyli na godzinę (2,5 km)  przed Schroniskiem na Przysłopiu pod Baranią Górą – łapie mnie deszcz. Na początku mżawka, a potem gwałtowna ulewa. W pośpiechu założyłam pelerynę na siebie i plecak. I jak już się ubrałam (założenie peleryny na siebie i jednocześnie na plecak nie jest proste) przypomniałam sobie ze mam przecież w plecaku skarpety wodoszczelne. Tyle ze są głęboko w plecaku. UPS! mój błąd. Przy takiej ulewie nie było opcji bym rozebrała się z peleryny i zaczęła szukać w plecaku skarpet. Wszystko by mi przemokło. Więc, traktuje ten deszcze jako chrzest na szlaku 😉 Kosteczka cukru nie jestem – nic się nie wydarzy, wyschnę.  Więc, wędruje w deszczu, do mnie dołączyły różne pojazdy pracujące w lesie – więc, niestety dzielę z nim drogę. No tak, wyrąb lasu trwa… Drogę urozmaica to, że wiedzie obok potoku. I w normalnych okolicznościach pogodowych, bym sobie zeszła do potoczku, ale w deszczu, odpuszczam. Po co siedzieć ze stopami w potoku, skoro mam już mokre stopy w butach?
Gdy dochodzę do Schroniska na Przysłopiu pod Baranią Górą- deszcz przestaje padać. Cudownie, ale czy nie mógłby tak poczekać – aż dojdę do schroniska?


Schronisko wygląda jak dom wypoczynkowy przeniesiony z nad morza. Nie przypomina swoją architekturą żadnego schroniska w którym byłam. Ktoś mi kiedyś opowiadał historię, ze architekt był z Sopotu;-) ale nie wiem na ile to prawda…Schronisko jest duże i nie rozumiem, czemu tak duży obiekt ma tak małą ilość toalet (1 damska, 1 męska), wiec żeby skorzystać, umyć ręce przed jedzeniem – trzeba swoje odczekać. 


Schronisko ma sporą stołówkę i taras na którym można skorzystać ze stolików. Więc, pomidorówka z makaronem.. i w drogę. Bo zapowiadają deszcz o 15tej.. a przede mną od Schroniska do Węgierskiej Górki – 4,5 godziny czyli ponad 15 km. Jest spory kawałek do przejścia. 


Ze Schroniska na Przysłupiu do Baraniej Góry jest prawie 3 km (1:10 h). Słońce wyszło  i znów jest pięknie. Są fajne widoczki, ale… jest jedno ale.. kamienie, kamienie na szlaku. Obok szlaku chwilami jest wydeptana ścieżka, ale za to trzeba przejść blisko różnych krzaczków. Kleszcze tylko na to czekają, więc, po chwili żegnam mięciutkie podłoże i idę po kamieniach. 


Na Baraniej Górze – jest wieża widokowa, tablica GSB i standardowy znacznik szczytu, etc. Trochę ludzi piknikuję, więc  ja idę dalej – po zejściu ze szczytu – są bardzo przyjemne skałki. Gdy do nich dochodzę – są puste, więc, robię krótka przerwę. Zapomniałam w schronisku zmienić skarpetek i wkładek w butach na suche. A o stopki trzeba dbać, w końcu to dopiero drugi dzień wędrówki, i jeszcze 16 przede mną.

Zejście z Baraniej Góry do Węgierskiej Górki


Po drodze mijają mnie panowie, których widziałam wczoraj na Równicy i którzy spali w Schronisku na Stożku. Mają tempo. Po chwili tylko kurz się unosi. Panowie dzisiaj kończą GSB w Węgierskiej Górce – i wracają do domu. Potem się mijaliśmy jeszcze – dawali mi tą szansę dogonienia ich gdy robili przerwę.

Droga jest cudowna. Bo widoki są niesamowite. Z jednej strony cały czas towarzyszy Barania Góra, a z drugiej Skrzyczne, które w maju oglądałam sobie z drugiej strony – z Chatki na Rogaczu po zrobieniu Małego Szlaku Beskidzkiego. Świetna trasa.
Ciekawe jest zejście „trawers”  bo nie jest to już niedzielny spacerek po parku Gdy nim schodziłam jakaś grupka „niedzielnych” turystów z przerażeniem patrzyło na podejście. Ciężko im się wchodziło, bez kijków.
Gdy odwróciłam się okazało się że barania Góra przysłoniła się chmurami. I zaczął tam padać deszcz. Czyli tym razem upiekło mi się.

Prawie pod koniec wędrówki – spotykam dwie dziewczyny. Kończą GSB. W Bieszczadach – 67 km pokonalł w jeden dzień. Potem na grupie na FB ogłosiły ze skończyły GSB. Zajeło im to 10 dni. jestem pod ogromnym wrażeniem. Wyglądały niepozornie. Plecaczki niosły jak ja. Potem na szlaku panowie mówili „a jak by ktoś mi plecak nosił jak im…” no nie nosił, One same nosiły swoje plecaczki. A.. gdybym miał lepsze buty… a gdybym.. aż mi przychodziło do głowy stare powiedzenie „złej baletnicy rąbek  u spódnicy”.. Dziewczyny były niesamowite. Z mojej strony pełen podziw i szacunek.
Zejście do Węgierskiej Górki z Baraniej Góry naprawdę jest wspaniałe. Przynajmniej dla mnie. Po drodze widoki, jakieś skałki, trochę lasu, potem długie przejście halą, znów las… mnie to zejście zachwyciło. czyli miałam 4 godziny 'ochów i achów” 😉

Nocleg:

Tym razem nie śpię w schronisku, zresztą w Węgierskiej Gorce nie ma schroniska. Korzystam z agroturystyki która ktoś polecił na fb – GSB.
Pani Ania u której spałam – przemiła osoba. Już na dzień dobry zostałam obściskana jak dawno nie widziana krewna. To się nazywa przyjęcie. Tak samo żegnała mnie kolejnego ranka. Uściskami.

Nocleg warty ceny – pokój czyściutki, pościel pachnąca. W pokoju czajnik i kubki. Dostałam pokój z balkonem. Obok – kuchnia.

Pani na moje pytanie czy mogę się przeprać – powiedziała, ze mogę skorzystać z pralki, żeli do prania. Za chwilkę przytachała suszarkę i powiedziała ze na korytarzu mi wszystko wyschnie przez noc. Z radości piorę wszystko. Łączenie z rzeczami do spania. UPS! Ale pokój do własnej dyspozycji, wiec nie ma dramatu. Ręcznik też uprałam – ale dobrze było że już byłam po kąpieli 😉 Muszę następnym razem pamiętać, żeby się tak nie rzucać na pralkę z radości 😉

Dzień kończę siedząc na balkonie, popijając herbatkę. Jest błogo. To był fajny dzień. A to przecież dopiero drugi dzień na GSB. Ekscytacja: co będzie dalej? 🙂

Przydatne informacje:

Sklepy, apteka: Węgierska Górka
Noclegi: spałam u przemiłej pani Basieńki – wiec proszę ją pozdrowić jeśli tam zawitacie; http://www.dziedzic.eu/
Schronisko Przysłup – pod Baranią Górą: https://przyslop.pl/
Węgierska Górka – tu jest sporo agroturystyk.

Zobacz, wpisy dotyczące innych dni na Głównym Szlaku Beskidzkim (GSB):

brakuje opisu? zajrzyj na FB:-) tam zamieszczałam informację na bieżąco, prosto po zejściu ze szlaku.

  • dzień 8: Krościenko – Rytro
  • dzień 9: Rytro – Krościenko
  • dzień 10: Krościenko -Regetów
  • dzień 11: Regetów – Bartne
  • dzień 12: Bratne – Schronisko Pod Chyrową
  • dzień 13: Schronisko Pod Chyrową – Rymanów Zdrój
  • dzień 14: Rymanów Zdrój- Komańcza