Beskid Śląski: Szyndzielnia – Skrzyczne – Węgierska Górka
Dzień 6 z 7 zdobywania Korony Beskidu Śląskiego.
Szczyty Korony Beskidu Śląskiego: Szyndzielnia; Skrzyczne; Małe Skrzyczne; Kopa Skrzyczeńska; Malinowska Skała; Malinów; Zielony Kopiec; Magurka Wiślańska; Magurka Radziechowska
Najwyższy punkt Schronisko PTTK Skrzyczne, 1257 m n.p.m.
GOT: 44, 11:04 h 34.7 km
Link do trasy: https://mapa-turystyczna.pl/route/35ln9
Podróż i kawa – to idealne połączenie. Zgodzisz się ze mną? postawisz mi kawę? 😉
Poranek witam w przeraźliwie pustym schronisku. Dobrze, że jest chociaż kot, z którym witam wschodzące słońce. W tym roku, trochę poranków witałam w schroniskach w górach, ale rzadko była pogoda (i czas) bym mogła się cieszyć widokami. Często padał deszcz, lub zwyczajnie było pochmurno… Tym razem mogę patrzeć jak słonko podnosi się stopniowo i wróży dobry dzień.
Wędrówkę zaczynam .. czerwonym szlakiem. Czemu mnie to nie dziwi?;-) Początek trasy jest łatwy i idzie się prawie po płaskim. Po drodze mijam oznaczenie szczytu „Szyndzielnia” (1 028 m). Dobrze, że jest oznaczenie, bo można by przeoczyć ten fakt 🙂 Mam piękny widok z jednej strony na Klimczok a po drugiej na Schronisko Klimczok w którym wczoraj spałam. Potem zmieniam trasę na niebieski szlak.
Od zmiany trasy mami tu mam z górki na pazurki. Schodzę 4,4 km ponad 500 metrów. Początkowo idę leśna drogą wśród widoków i lasów, a potem pojawiają się płyty na drodze i w końcu asfalt schodzę do Szczyrku.
W Szczyrku schodzę przy Sanktuarium Matki Bożej Królowej Polski (Sanktuarium „Na Górce”). Sanktuarium jest na wysokości 670 m n.p.m.. Do tego miejsca wierni zaczęli pielgrzymować już w 1894 roku – gdy miały miejsca tu cudowne objawienia. Potem moja droga prowadziła przez Szczyrk. To najgorszy kawałek mojej wędrówki. Nie lubię przechodzić przez miejscowości. Ruch jak na autostradzie. Nie mogłam doczekać się gdy zacznę wędrować już górskim szlakiem. Lekka 'alergia’ na takie elementy cywilizacji. chociaż zapasy jedzeniowe trochę uzupełniłam.. nie pomyślałam niestety o wodzie:(
Wejście na szlak zaczynam przy dolnym biegu stacji kolejki i od razu zaczyna się podejściem. Mam do pokonania 684 metry w górę przez 3,62 kilometra. Wchodzę w dalszym ciągu niebieskim szlakiem. Trasa prowadzi obok stoku narciarskiego, od czasu do czasu mija się jakieś łąki/hale. Od czasu do czasu mijają mnie pojazdy do pracy w lesie, oraz ciągniki. Kolejny stok w przygotowaniu, albo rozszerzają już istniejący. Wycinają drzewa i przygotowują dla miłośników narciarstwa. Armatki śniegowe już czekają w gotowości. A nade mną cały czas krążą wagoniki kolejki i dowożą turystów na Skrzyczne.
Na Skrzycznem dochodzę do schroniska, trochę ludzi już wokół jest. To pierwsze miejsce, od kilku dni, gdzie widzę tyle osób. No, ale to przecież szczyt KGP. Więc to normalne, a poza tym, w związku z tym, że można wjechać kolejką – nie wymaga to kondycji ani przygotowania. Lody i piwko na górze już czekają.
To mój już drugi pobyt na Skrzycznem. Chwilke kręcę się po tarasie i odę sprawdzić czy żaba na szczyt wróciła. Ale jej nie ma
Skrzyczne swoja nazwę ma właśnie od żabek. Jak donosi dokument z XVIII w. „Dziejopis Żywiecki”: Na której górze jest jezioro jedno na kształt stawu sitowiną zarosłe, gdzie czarna woda zawsze stoi, i stąd nazwana ta góra jest Skrzecznią albo Skrzeczno, że w tym jeziorze żaby często skrzeczą, że ich daleko pod wieczór słychać„. Żabka chyba zabrana została do renowacji.
A ja idę dalej – na razie przede mną Malinowska Skała. Tym razem idę zielonym szlakiem. Trasa delikatnie prowadzi w dół. Jest łatwa i przyjemna, dodatkowo są wokół piękne widoki. Od czasu do czasu warto odwrócić się by popatrzeć na Skrzyczne. Po drodze mijam Małe Skrzyczne (1211) oraz Kopę Skrzyczeńską (1189). Kolejne szczyty do kolekcji Korony Beskidu Śląskiego.
Gdy dochodzę do Wychodni Skalnej na Malinowskiej Górze – jest tu już sporo ludzi. Wiele osób dochodzi tylko do skałek, i wraca spowrotem na Skrzyczne. Ma Wychodni można naleźć różnego formy wietrzenia. Wiele osób siedzi w głębokiej niszy. I to właśnie wychodnia skalana na Malinowskiej Górze jest najbardziej rozpoznawalnym symbolem Beskidu Śląskiego.
Do 1977 roku można było uprawiać tu bouldering – czyli wspinaczkę bez asekuracji liną. Ale potem została ona objęta ochroną jako pomnik przyrody nieożywionej.
Z Wychodni – idę na Malinowską Skałę.
Ciekawską jest to że spod Malinowskiej Skały (1152) wypływają potoki: Malinka i Malinowski Potok oraz rzeka Żylica. Będąc na szczycie tego się nie zauważy.
Na szczycie zbiegają się granice 3 miejscowości Wisła, Szczyrk i Lipowa. Taki trójstyk 😉
Z Malinowskiej Skały – nieco zbaczam z głównej trasy. Porzucam zielony szlak i wędruje dalej czerwonym szlakiem – aż do szczytu Malinów (1115). Potrzebuje go do swojej kolekcji Korony Beskidu Ślaskiego. Trasa nie jest wymagająca, ale za to ciekawa ze względu na nawierzchnię po której kroczę.
W sumie mogłam wczoraj wejść na ten szczyt od strony Białego Krzyża… ale za mało czasu miałam…
Po drodze mija się strzałkę i ścieżkę prowadzącą do Jaskini Malinowskiej. Podążam nią – ale nie decyduje się na wejście do Jaskini. Mam na sobie za duży plecak.. a jakoś zostawienie go na pastwę ciekawskich nie wchodzi w grę. Więc, tylko zerkam w dół jaskini.
Jaskinia ma wejście na wysokości 1080 m n.p. m, długość jaskini to 230 metrów, a głębokość 19 m. Temperatura w środku to 6 stopni. Jaskinia jest dostępna za darmo (2023r), i można wejść do niej przez cały rok. Oczywiście gdy chce się ją zwiedzać,trzeba mieć ze sobą czołówkę. Są zrobione drabinki i różnego rodzaju udogodnienia ale nie ma w niej sztucznego oświetlenia.
Sam szczyt Malinka nie robi wrażenia – gdyby nie było oznaczenia – przeszłabym obok. Wiec, chwilka przerwy i wracam powrotem… Ale nie chce iść całkowicie tym samym szlakiem, wiec wypatruje jakąś ścieżynkę miedzy drzewami i robię „skok w bok”. Trasa jest bardzo przyjemna, a na dodatek wyposażona w ogromne i pyszne jagody i jeżyny, Jestem w raju:) aczkolwiek muszę trochę bardziej uważać niż na szlaku, by w odpowiednim miejscu na szlak wrócić i być na szczytach: Zielony Kopiec (1152); Galwasi (1076).
Po wyjściu na szlak spotykam Tatę z 4 letnim Robercikiem. Panowie też chodzą od schroniska do schroniska. Dzisiejszy cel to Schronisko Przysłop pod Barania Górę. Na Skrzyczne wjechali – w końcu dla Robercika to wielka atrakcja. Osobiście byłam pod wrażeniem malca – że dzielnie od Skrzycznego do schroniska szedł na własnych nóżkach. 13 kilometrów to chyba sporo dla takiego szkraba. Chwilkę wędrujemy razem, bo Robercik stracił motywację, i dołączenie do mnie ją przywróciło. Zwłaszcza że połączyliśmy wędrówkę w konkurs kto szybciej zauważy oznaczenie na szlaku, kto dotknie go etc… Dla mnie to też urozmaicenie. 😉
Wędrujemy razem aż do Magurki Wiślańskiej (1140) która ma dwa oznaczenia – jedno takie jak na zdjęciu, a parę metrów dalej – klasyczne. Miło się gawędzi z Robercikiem, ale on już prawie w schronisku, a przede mną jeszcze ponad 12 km do mojego miejsca noclegu… Trudniej mi się wędruje bo wiem ze na dnie mojego bułaku zostały ostatnie łyki wody, a na mapie nie widzę żadnego źródła. Nie chce mi się wydłużać trasy o wizytę w schronisku Przysłop. Za dużo kamieni tam jest na trasie. Wiec, żegnamy się i ja wędruje już znanymi mi z przejścia GSB szlakiem. Tym razem tez omijam Baranią Górę – byłam tam kilka dni temu.
Od Magurki Wiślańskiej przez następne 5 km – trasa łagodnie schodzi w dół, prawie niezauważalnie. Trasa jest piękna i widokowa. Po jednej stronie Skrzyczne, po drugiej Barania Góra. Wiec, idzie się dobrze. Po drodze spotykam wędrowca GSB. Odnoszę wrażenie że w czerwcu dużo więcej osób wędrowało GSB, może jest to związane z długością dnia? i tym że w czerwcu idzie się łatwiej bo nie ma upałów.
Po przejściu ok 1.2 km natrafiam na piękne skałki, wiec tak jak poprzednio chwilka przerwy w wędrowaniu. Ten kawałek trasy jest bardzo, bardzo widokowy…
Kolejnym punktem jest dla mnie Magurka Radziechowska (1097), a potem Glinne (1034).
Magurka Radziechowska ma ponownie oznaczenie zrobione przez jakiegoś wędrowca. Jest też informacja o tym, że jest to Korona Beskidu Śląskiego. a kawałek dalej jest standardowe oznaczenie. Ciekawa skąd taka potrzeba by samemu oznaczać szczyty? i które oznaczenia są na właściwym miejscu?
Teren jest odsłonięty – wiec fajnie móc z niego podziwiać widoki.
Kolejny mój szczyt to Glinne (1034). Tym razem pojedyncze oznaczenie.
Od Glinnego do Węgierskiej Górki zostało mi 6,5 km. Teraz już zejście jest bardziej strome – ale nadal w miarę łagodne. W ciągu tego 6. 5 km mam do zejścia 633 metrów w dół. I zaczynam schodzić już lasem… koniec widoczków. na mapie odnajduje informację, że będę mijać źródło. Ale to co mijam – nie daje mi odwagi by z niego pić. Wiec ostatnie 2 km czuje susze. Bardzo mnie to męczy. Może czas kupić filtr – by nie obawiać się picia wody z takich miejsc.
Przy zejściu mijam grupkę młodzieży idącą w góry. Zanim ich zobaczyłam – usłyszałam, Maja sprzęt grający i nie obawiają się go użyć. Polskie-disco króluje. Dobrze, ze idę w odwrotnym kierunku.
I powolutku schodzę od Węgierskiej Górki, gdzie nadal buduje się trasa… wygląda ona z góry tak, jak by miała przebić górę po której idę.
Tuż przed końcem wędrówki – widzę strzałkę i informację ze mogę zobaczyć schron Waligóra. Co tam woda… jest coś do zobaczenia po drodze:p
Załogę schronu Waligóra stanowiło: 3 podoficerów, 17 szeregowców i kanonierów. Schron został wybudowany latem 1939 roku, i był czynnie wykorzystywany w walkach 2 września 1939 , a potem załoga dostała rozkaz wycofania się. Uzbrojenie schronu to:
– 2 armaty polowe
– 1 ciężki karabin maszynowy wz. 30 „Browning”
– były tu również wyrzutnie rakiet oświetlających oraz strzelnice broni ręcznej.
W schronie były również stanowiska do łączności optyczne.
W 1939 roku Niemcy w tym schronie kręcili film propagandowy.
Koniec wędrówki. Kręcę się trochę „bez szlaku’ po omacku po Węgierskiej Górce, byle szybciej do sklepu i na nocleg do pani Basi. Czuje się zmęczona. Dawno aż tak zmęczona nie byłam. Cóż.. za mało wody… a słońce dawało w kość… dobrze jest rozłożyć na fotelu przed domem pani Basi i poczekać na napływ sił. Tym razem mój pokoju jest na piętrze wiec.. muszę pokonać te 3 poziomy 😉 wyzwanie :p
A Tobie jaki minął dzień? Gdzie Ty spędzasz swój wolny czas?
Przydatne informacje:
- Dzień rozpoczęłam w Schronisku na Soszowie Wielkim http://soszow.1000lecie.pl/
- Dzień skończyłam w Węgierskiej Górce u pani Basi. http://www.dziedzic.eu/
- Po drodze /w pobliżu były tez schroniska:
- Schronisko Skrzyczne; http://www.skrzyczne.szczyrk.pl/pl/home/
- Schronisko Przysłop na Baraniej Górze: https://przyslop.pl/
- Informacje na temat:
- Korony Beskidu Śląskiego: https://www.koronygor.pl/kbsi
- Korony Beskidów: http://www.bielsko.ptt.org.pl/wielka-korona-beskidow-ptt/
- Żywieckiej Korony Beskidów (w skład której wchodzą szczyty Beskidu Śląskiego: http://www.msw-pttk.org.pl/odznaki/reg_odznak/reg_otzkb_zalacznik.html
Mój plan zdobycia szczytów Korony Beskidu Śląskiego:
- dzień 1: Barania Góra
- dzień 2: Karolówka; Kiczory; Stożek Wielki; Soszów Wielki
- dzień 3: Czantoria Wielka; Mała Czantoria; Tuł; Równica
- dzień 4: Kotarz; Trzy Kopce Wislańskie; Horzelica
- dzień 5: Magura; Klimczok; Trzy Kopce; Stołów; Błatnia; Kozia Góra
- dzień 6: Szyndzielnia; Skrzyczne; Małe Skrzyczne; Kopa Skrzyczeńska; Malinowska Skała; Malinów; Zielony Kopiec; Magurka Wiślańska; Magurka Radziechowska; Gawlasi; Glinne
- dzień 7: Cieńków Wyżni
Jeśli uważasz, że zamieszczone informacje są przydatne, postaw mi kawę.
Dzięki Tobie będę mogła dalej dzielić się swoją pasją:)