RADOŚĆ PODRÓŻOWANIA

Wioletta w podróży
Beskid ŚląskiGóryKorona Beskidu ŚląskiegoPodróżeŻywiecka Korona Beskidów

Beskid Śląski: Soszów Wielki – Czantoria Wielka – Równica

Dzień 3 z 7 zdobywania Korony Beskidu Śląskiego.

Szczyty Korony Beskidu Śląskiego: Czantoria Wielka (995); Równica (885); Mała Czantoria (866); Tuł (621)
Najwyższy punkt Czantoria Wielka, 995 m n.p.m.
GOT: 34
Link do trasy: https://mapa-turystyczna.pl/route/3rtry

Podróż i kawa – to idealne połączenie. Zgodzisz się ze mną? postawisz mi kawę? 😉

W tym dniu szlakiem szczytów Korony Beskidu Śląskiego będę wędrować po trasie która częściowo pokrywa się z moim przejściem GSB – czyli, odwiedzę Czantorię i Równicę 😉
Poranek zaczynam leniwie, nie tak wcześnie jak planowałam. A dzisiaj będzie ciepluśko 😉

Bajka…

Opuszczam schronisko na Soszowie Wielkim. I tu niespodzianka… widoki takie jak bym była w jakieś bajce.. Pięknie jest wszystko za zasłonięte chmurami. Nie widać miejscowości poniżej. Przykryła kołderka… warto spać w schroniskach w górach by móc zobaczyć taki widok. Budzi się dzień 🙂 piękny dzień.

Od schroniska na Czantorię idę czerwonym szlakiem. Trasa na 2 godziny – 5,4 km. Trasa nie jest zbyt wymagająca, chociaż od Światowida jest już tylko pod górkę. A mimo wczesnej pory, jest gorąco. Poczałkowo trasa jest szutrowa, a potem kamienista…

Czantoria

I w końcu jest Czantoria. I tu niespodzianka. Jest pusto. Gdy byłam tu poprzednio – trwał „jarmark”. Ale teraz jest za wcześnie. Wiec, tym razem decyduje się na wejście na wieżę widokową (płatne). Widoki piękne, wszystko jest w błękicie… a góry są fajnie zamglone, nie są wyraziste… są tajemnicze.

Zielonym szlakiem na Tuł.

Na Czantorii żegnam czerwony szlak, Teraz prowadzi mnie zielony – aż na Małą Czantorie i na Tuł.
Trasa na Mała Czantorie – to szeroki deptak. Trasa na niecałą godzinę – 3 km.
Zarówno na Czantorię Wielką jak i Małą można wjechać kolejką. Wiec, stąd też w weekendy i wolne dni od pracy tłumy.

Widoki są piękne, trasa prowadzi po niezarośniętym grzbiecie, wiec, drzewa nie zasłaniają – ale też nie osłaniają przed słońcem.

Trasa prowadzi prosto na Małą Czantorie, ale nie tak łatwo… bo na mapce wyświetla mi się że jest droga w bok prowadząca do ruin owczarni. Wiec, zbaczam ze szlaku-deptaku i wędruje boczną drogą. I niestety rozczarowanie. Ruiny tym razem to naprawdę ruiny, a wokół jakieś druty, resztki siatki. Mało przyjemne miejsce. Ale przynajmniej zobaczyłam 😉 i trochę ukryłam się przed słońcem.

Wchodzę na szczyt Małej Czantorii, boczną trasą – a potem się wracam kawałek by dojść do punktu oznaczenia. Ciekawe jest to że szczyt ma dwa oznaczenia. Na jednym z nich stoi wieża triangulacyjna – jeszcze stoi – chociaż trochę krzywo;-)

Z Małej Czantorii idę na Tuł.

Z szczytem Tuł miałam niezły problem:) nie mogłam go znaleźć na mojej tradycyjnej mapie. Nie zmieścił się 🙂 na szczęście w aplikacjach mobilnych udało się go namierzyć. Niestety sam szczyt jest poza szlakiem.

Z Małej Czantorii na Tuł prowadzi zielony szlak – 3,3 km – co powinno zająć około godziny.
Początkowo trasa prowadzi przez las, i kamienny szlak. Kamienie mi się trochę ślizgają i fatalnie się idzie z górki. A potem trasa prowadzi asfaltem i już tęsknie za kamieniami w lesie 😉 a potem znów schodzi się na bardziej zalesiony szlak.
Po drodze mija się pola na których pasą się kolorowe krowy które mają widok na Tuł.

I wszystko było by dobrze, gdyby trasa nie prowadziła mnie drogą…. bo po chwili czuje potrzebę by zejść ze szlaku i iść drogą polną prowadzącą na Tuł. Ale okazuje się ze moja trasa prowadzi przez pastwiska… a i w lesie zwierząt które zauważam wcale nie są sarenkami… tylko krowami…. niektóre są z nich tak ogromne i mają coś narysowane na bokach, że zaczynam się zastanawiać czy nie są to byki. Nie kusi mnie zaprzyjaźnianie z nimi. Podchodzę pod szczyt tak blisko jak się da, bo po chwili znów maiłam zagrodzoną drogę jakimiś zaroślami. A że teren zagrodzony…. to wolę nie sprawdzać co się rusza w tych zaroślach. Wiem, że krowy są roślinożerne 😉 ale…

Powrót tą samą drogą – przez łąki, oraz przez asfalt i znów las. W tą powrotną drogę – trasa jest krótsza 😉 po drodze mijam źródło, jest cudownie zimne… ale że z ziemi wystaje rura, trochę obawiam się próbować uzupełnić swój zapas. Zresztą zaraz będę w Ustroniu, a tam są sklepy 😉

W drodze do Ustronia.

Z Małej Czantorii do Ustronia mam 1,5 godziny drogi, czyli trochę ponad 6 km. Trasa jest tylko „z górki na pazurki” i prowadzi żółtym szlakiem. Największą trudność mi sprawdziło znalezienie żółtego szlaku 😉 Niby są strzałki, i jest jakaś droga, ale moje aplikacje mobilne wskazują zupełnie inne miejsce niż umiejscowienie drogi, na dodatek na trasie którą wskazują mapy mobilne są jakieś patyki ze wstążkami. Więc, chwilkę się kręcę. Na szczęście z lasu wychodzą ludzie i upewniam się, że droga to faktycznie trasa szlaku, a w obu aplikacjach jest nieco szlak przesunięty. A po chwili w lesie już widzę poprawne oznaczenie i znów aplikacje działają jak trzeba. 😉

W drodze do Ustronia, spotykam drugi raz w ciągu dnia padalca. Piękny miedziany.
Sama trasa najpierw długi prowadzi przez las, a potem dłuuuuuugo drogą asfaltową. Pod koniec spotykam przemiła Magdę. Długo stoimy i gadamy, bo dziewczyna zbiera się w sobie by wyruszyć solo na szlak świętego Jakuba – Camino de Santiago. pełna o pytań o wędrówki;-) Trzymam kciuki za to byś się wybrała.

Z Ustronia na Równicę

Po zejściu do ustronia wpadam do sklepu – zanim dochodzę do kasy wypijam cały litr wody. Już nie potrzebuję obiadu.. .. Centrum Ustronia to jarmark, dożo turystów, lody, pączki, sklepiki z pamiątkami. Przed Urzędem udaje mi się trafić na „mgiełkę wody” oj długo w niej stoję. Z nieba ukrop… wiec, zanim odczuwam zmianę trochę to trwa. 😉

W sklepie uzupełniam zapasy, i wędruje do Równicy. Ten fragment szlaku jest mi znany z GSB – z pierwszego dnia.

Na Równicę prowadzi mnie czerwony szlak – 4 km, czyli tym razem to 1:40 😉

Tym razem nie mijam ludzi spieszących się na nabożeństwo. Szlak jest pusty. Poza dwiema paniami, które mijają mnie z lekkością motyli. Biegną na lemoniadę w Gościńcu Równica 😉 i potem powrót do domu… dzień jak dzień dla nich…


Droga częściowo prowadzi kamiennym szlakiem, chociaż mam wrażenie ze jest on w lepszym stanie i jest przyjaźniejszy niż był w czerwcu. Ale może ja już zaczęłam lubić te kamienie?

Prawie w połowie trasy jest ołtarz i ławeczki, Zatrzymuję się przy tutejszym źródełku. .. oj jak przyjemna jest ta lodowata woda:)


Nocleg.

Noc spędzam w Gościńcu Równica. Cena jak w schronisku za pokój wieloosobowy. Tu mam pokój do swojej dyspozycji. Zresztą prawie cały gościniec stoi pusty, nie mijam się z nikim w łazience ani przy czajniku.
Właściwie nie wiem, czy to gościniec czy schronisko. Gdy docieram do niego, pracujące tu panie, już sprzątają i chcą iść do domu… Panie zamykają gościniec. Zostawiają na pożegnanie informacje, co by zrobić gdybym chciała wyjść w nocy i wrócić do gościńca….
Nie bardzo jest co robić w zamkniętym gościńcu, zostaje zrobić ranie – i iść spać. Ten dzień mnie zmęczył, chociaż to było tylko 24 km… cóż.. gorąco;-)

Przydatne informacje:

Mój plan zdobycia szczytów Korony Beskidu Śląskiego: