RADOŚĆ PODRÓŻOWANIA

Wioletta w podróży
Beskid ŚląskiGłówny Szlak BeskidzkiGóry

Główny Szlak Beskidzki – Dzień 1 z 18 – Ustroń – Schronisko na Stożku

1 z 18 dni na Głównym Szlaki Beskidzkim (GSB);
Trasa: Ustroń – Schronisko na Stożku
Ilość km: 20.9 km
Czas przejścia: 7:45 h
Ilość GOT: 35
Najwyższy punkt: Czantoria Wielka, 995 m n.p.m.
Link do mapy: https://mapa-turystyczna.pl/route/3nogg

Szczyty na trasie lub blisko szlaku: Równica (249); Czantoria Wielka (995); Soszów Mały (762); Soszów Wielki (886); Cieślar (918), Stożek Wielki (979)

Czas ruszyć do czerwonej kropki


Podróż zaczynam na Dworcu, najpierw podróż do Krakowa, potem 2 godziny czekania, potem podróż do Katowic, godzina czekania i w końcu Ustroń. Dobrze, że pociągiem;-) czy można prościej? Pewnie tak.. ale jak się kończy pracę, a potem chce się skoczyć do domu po plecak, zrobić kanapki.. to niestety tak wychodzi. A autko.. cóż zostaje znowu na parkingu obok domu, bo przecież zacznę, swoja przygodę GSB w Ustroniu a skończę 500 km dalej.


Gdy patrzę na swój plecak ze zdjęcia na dworcu – ogromny, a z czasem zrobił się jakiś mniejszy. To wszystko kwestia pakowania;-) najpierw ładnie prawie że w kosteczkę, a potem optymalnie;-) i wtedy przestał zwracać na siebie uwagę.



W pociągu jadącym do Ustronia zauważam wędrowca.. ma plecak jak ja.. wstaje, gdy na ekranie pojawiła się informacja że dojechaliśmy do Ustronia. Potem okazało się, że nie trzeba było wysiadać na pierwszej stacji, tylko następnej;-) ajć, ta radość że już za chwilkę zobaczę swoją kropkę… Wiec, oboje powędrowaliśmy przez miasteczko do swoich kropek.


Moja kropka czekała na mnie przy dworcu. Skromna. Dobrze, że widniała też informacja o tym, ze w tym miejscu jest początek szlaku. Na tablicy informacja ze przede mną 502 km. Żałuję, że nie mierzyłam ile kilometrów faktycznie było do przejścia.. muszę kupić porządny „zegarek”;-)

Do biegu, gotowi, start!


Zaczynam wędrówkę od mojej czerwonej kropki przy Dworcu. Pierwszy fragment trasy, to przejście przez uśpione miasto. Widzę, że miasto zamieni się jarmark – dobrze, że zaczynam wcześniej i nie muszę w tym uczestniczyć, przechodząc. Widzę dużo restauracji, ale kawy się nie napije. O tej porze turyści śpią, wiec kawy nie będzie aż do Równicy –czyli muszę pokonać prawie 4 km, z czego pierwsze prawie 2 kilometry przez miasto lub jego obrzeża. Dopiero potem las…

Po drodze mija się Źródło Żelaziste. Oczywiście schodzę z trasy by sprawdzić o co chodzi, cóż to takiego.


Tablica przy źródle informuje, że:
„Był rok 1883 Johann Kubisch – arcyksiążęcy zarządca ustrońskiej huty – podczas spaceru doliny potoku Gościradowiec, natknął się na wypływającą z zawalonej sztolni wodę, która na swej drodze do potoku pozostawała rdzawy osad (od lat 70 XVIII w. aż do połowy XIX w sztolarni wydobywano rudę żelaza dla miejsca huty). W 1889 roku dzięki Towarzystwu Upiększania Ustronia ten wypływ wody otrzymał kamienną obudowę, na której umieszczono żeliwną tablicę z napisem Ensenquelle (Źródło Żelaziste). W następnych latach obudowę źródła zmieniano, a ta zachowana do dziś wykonana została w 1932 r. wg projektu cieszyńskiego architekta Alfreda Widermanna.”

Droga początkowo w górę jest przyjemna i nie wymagająca – prowadzi częściowo wzdłuż potoku o wdzięcznej nazwie Gościradowiec. Dopiero pod koniec, jest bardzie wymagającą przez chwile i czuje się że wchodzi się pod górkę. Nie ma też deptaku;-)

Po drodze, uznaje ze trzeba się nie co rozebrać i założyć cieńsze ubranie… Niestety najpierw przechodzę przez miasteczko, a potem nie ma gdzie. Gdy wypatruje w końcu miejsce, na zwalonym drzewie siedzą dwie panie. Zostawiam plecak pod ich opiekę i chcę zejść z głównej drogi, ale okazuje się ze nie mam gdzie. Jedno pobocze zamienione w bagnisko, a z drugiej zaczyna się skarpa i z górki na pazurki do potoku… Wiec, ostatecznie zostaje w tym co podróżowałam. Rozbieranie na ścieżce nie wchodzi w rachubę, z każdą minutę pojawia się coraz więcej i więcej ludzi. Czuję się jakbym uczestniczyła w masowej wycieczce. Panie mnie uświadamiają ze jest święto i na Równicy jest krzyż i będzie tam msza protestancka. Panie podpytują mnie po co ten plecak, gdy mówię o GSB, jedna z nich przypomina sobie, że przecież oglądała program z Leszkiem Piekło.

I faktycznie, po ostrzejszym wejściu – widzę ze są ławeczki, ołtarz, orkiestra, telewizja.. Ludzie zajmują miejsca. Ktoś rozdaje ksero pieśni.. A ja jak dzikus podchodzę pod źródło, które się tam znajduje i nieco się chłodzę… ciepło mi jest;-)

Gdy opuszczam to „święte” miejsce i idę w kierunku schroniska na Równicy – mijam jeszcze więcej ludzi. Podziwiam panie które idą w bucikach do sukienek i sandałkach z odsłoniętymi palcami i piętami. Panowie w bucikach wyglansowanych że można się przejrzeć. Idą w końcu na mszę. Moje podejście (a ich zejście) jest nieprzyjemnie kamieniaste. Oni będą musieli jeszcze raz przejść tą drogę…

Równica

Gdy dochodzę do Równicy i staje się jasne, czemu takie tłumy – na ten „szczyt” można wjechać autem. Pod schroniskiem – tłumy. Czuje się ze swoim plecakiem i sportowym strojem jak kosmita. Potem będę czuła się tak w miejscowościach w których nazwach występowało hasło „zdrój”;-) i na Czantorii. Ale po chwili tłumy znikają – większość idzie na mszę.

W Schronisku na Równicy zamawiam swoją wymarzona kawę i do tego jabłecznik z lodami i bitą śmietaną. Jabłecznik wypatrzyłam na zapleczu, gdzie obsługa pozwoliła mi zostawić plecak – którego nie chciałam zabierać do toalety, gdzie w końcu ubrałam się lżej. Jabłecznik był pyszny, a kawa jak powinna być;-)

W Schronisku na Równicy panie zwracają uwagę na to, że zwykle ludzie unikają zapłacenia 2 zł na WC. Uczestnicy wyprawy na mszę, najpierw płacą, potem idą. Robi się kolejka.. do zapłaty.. a potem do WC.

W Schronisku na Równicy stawiam swoje pierwsze pieczątki w swojej książeczce GSB.
Przy schronisku znajduje się też tablica GSB. W końcu czuje się jak na właściwym szlaku. To miłe. Gdy robie sobie selfi i zdjecie pamiątkowe tablicy – ludzie pytają o co chodzi….No chodzi o GSB 😉 i potem ruszam w drogę..

Po drodze mijamy się z dwoma wędrowcami – Panowie robią GSB w kawałkach. Będziemy się tak mijać aż do Węgierskiej Górki – gdzie nasze drogi się rozstaną. Oni powędrują do domu, ja pójdę dalej do swojej drugiej kropki, do Wołosatego.

Od schroniska – do Ustronia Polany (4,5 km) – droga prowadzi częściowo asfaltem. Nie jest to najprzyjemniejsze – ale nie jest źle. Tym bardziej że co jakiś czas przechodzi się przez dróżki, i krzaczki. Dla mnie jest to bardzo atrakcyjne.

W Ustroniu Polanie – przejście przez most, przejście przez tory i przez chwilkę, nie wiem gdzie mam iść;-) nie widzę oznaczeń, Po prostu wyblakły na słońcu i widać tylko oznaczenie zielonego szlaki.

W Ustroniu Polanie czeka mnie malutki sklepik spożywczy. Pan informuje mnie ze sprzedaje mi po czesku „czerstwą” bułkę. Czerstwe po czesku znaczy świeże. Podobno… Przy sklepiku jest ławeczka i stolik, wiec zjadam swoją kanapkę i piję świeżo kupioną chłodną wodę. Z każdą minutą robi się cieplej i cieplej.. lato przyszło 🙂

Do stolika dosiada się pan sprzedawca i dwóch jego kolegów. Panowie w wieku emerytalnym mówią, że od lat nie byli na Czantorii na którą właśnie się wybieram. Rozmawiamy o GSB i Leszku Piekle który właśnie idzie szlakiem. Potem gdy ruszam w swoją drogę, jeden z nich dogadania mnie (mając prawie zawał) i pyta –czy sądzę ze on też mógłby wybrać się n GSB. Mówię że tak, przecież nie musi iść po 30 km, może robić tą trasę w swoim tempie, w końcu jest już na emeryturze – nie ma ograniczenia urlopu.

Z Ustronia Polany do Czantorii

Trzeba przyznać, ze ta droga dała mi nieco się odczuć. Z nieba skwar, a tu ciągle do góry. Początkowo po terenie odsłoniętym, potem na szczęście ścieżka jest w lesie. Ta odsłonięta cześć – jest po zboczu gdzie zimą można zjeżdżać na nartach…


Tak, czy inaczej droga powoduje ze krem +50 jest w użyciu, wodę która znika mi szybko bułaka – przegryzam elektrolitami.
Zastanawiam się na ile moje odczuwanie trasy jest wynikiem nie przespanej nocy, a na ile faktycznie wejście na Czantorie wymaga wysiłku?;-) do pokonania jest 3,3 km.

Na Czantorię podążają dzikie tłumy (zrobienie zdjęć bez ludzi wymaga trochę samozaparcia). Sukienki, laczuszki, pantofelki. Nie pasuje do rewii mody. Powinnam jednak zabrać jakieś kolorowe wstążeczki. Ale te wszystkie osoby nie weszły na szczyt pieszo. One wjechały kolejką, a potem przez 30 minut (około 1 km) pokonały pieszo. Ale i tak podziwiam. Czantoria to takie Krupówki. Kiełbaski, lody, piwo i pamiątki. A ja odnoszę sukces. Nie kupuję magnesu – na Równicy też nie kupiłam. Był czas gdy wracałam z podróży bez magnesów, potem zaczęłam je kupować, i wciągnęło.. ale od kiedy koszt magnesu jest większy niż zupy w tanim schronisku – uznałam, że wolę zupę. I zamiast magnesów mam swoje odznaki górskie. Coś za coś;-) A poza tym, miejsce na moich drzwiach gdzie je przyczepiam – jest ograniczone. Drugich drzwi nie wstawię;-)

Na Czantorii jest też Ścieżka Rycerska oraz wieża widokowa.

Tu ponownie spotykam się z chłopami z którymi widziałam się na Równicy – idą jak ja do Schroniska na Stożku.

Na Czantorii i w schronisku na Soszowie Wielkim– zdobywam kolejny stempelek. Ale potem w schronisku na Stożku – zapominam o tym;)

Z Czantorii na obiad w schronisku na Soszowie Wielkim.

Z Czantorii wędruje na obiad do Schroniska na Soszowie Wielkim – ok 5 km, 1,30 h. Na początku jest zejście – z każdym krokiem jest coraz mniej ludzi i coraz bardziej płasko. Trasa jest kamienista – powinnam jednak pokochać taką nawierzchnie – bo będzie mi ona często towarzyszyć przez kolejne 200-240 km – z drobnym przerwami.

Po drodze mijam pasące się konie. Ileż to lat już nie siedziałam na grzbiecie końskim?

Gdzieś w połowie drogi, z naprzeciwka nadjeżdża rowerzysta. Chłopak zatrzymuje się przy mnie i pyta gdzie idę z tym wielkim plecakiem. Pyta się czy dam mu swój numer telefonu. bawi mnie jego bezpośredniość. Nawet imion swoich nie znamy. Przypomina mi to moje wędrówki po wyspach greckich, gdzie Grecy zawsze mieli 3 pytania, kolejność zawsze była taka sama i kolejne było zadawane, gdy odpowiedź była na poprzednie pytanie dla niego satysfakcjonująca. pytania były następujące: czy jesteś tu sama? ile masz lat? jak masz na imię. 😉

… A mój plecak wcale a wcale nie jest wielki, on jest szczupły i wysoki;-)

Schronisko na Soszowie Wielkim.

Tu robię przerwę obiadową. Panowie na szlaku mówili, że dobrze tu karmią. Ale nie bardzo mam co jeść. Z potraw bez mięsnych mam do wyboru albo pieczonego ziemniaka. Wybieram ostatniego ziemniaka z twarogiem. Ale ciasto pachnie obłędnie – ale dzisiaj już była już szarlotka. Potem w kolejnych dniach – trochę tego żałowałam. Bo więcej ciasta nie było takiego, które by kusiło. A inna sprawa, ze chodząc po górach tracę apetyt na słodkie, i tylko czasami on wraca. Na tyle rzadko, ze przez 500 km przeniosłam nietkniętego batonika.

Przy schronisku – jest kolejna tablica GSB. Cieszy mnie to bardzo. Przy schronisku plac zabaw, leżaczki.. sielskość. Ale na szczęście większość osób to ludzie chodzący po górach, wiec nie ma imprezowni tym razem.

Czas do noclegowni, do Schroniska na Stożku.

Ze Schroniska na Soszowie Wielkim do Schroniska na Stożku jest 4, 4 km, czyli około 1,35 h.Początkowo droga jest łatwa, ostatni kilometr dopiero stanowi podejście. Po drodze są ładne widoki.


Jest też szczyt Cieślar z fajną ławeczką… Gdzieś za mną zbierają się chmury. Będzie padać? Trzeba wyciągać kopytka.

Po drodze mijam kolejnego konia i najmniejszy górski domek jaki widziałam. I Cieślarówkę –która zapraszała na małe co nieco. Ale ja już po obiedzie.

i końcówka trasy….czyli podejście:) w końcu w górach jestem.

Schronisko na Stożku.

Ładne stare schronisko. Tablica przy schronisku mówi o tym, że spędziło ono już 100 lat w służbie turystyki. Teraz to już tablica jest pamiątkowa, minał rok od rocznicy.

W sali ogólnej gwar. Prawie wszystkie stoliki zajęte. Czyli jest obłożenie. Dostaje łóżko w pokoju wieloosobowym. Ale mam szczęście – są łóżka na dole. Nie muszę się wspinać na górę. Łazienka w części piwnicznej. Jest gorąca woda. Wiec robię pranie, które potem susze na ramie łóżka.

A za oknem zaczyna padać ;(

W pokoju brakuje mi gniazdka. Prądu nie ma. Mogę skorzystać z prądu łazience, jest też gniazdko na korytarzu i mogę też podłączyć telefon w stołówce – ale ona jest czynna od 8 do 20tej. Gdy wracam z łazienki, widzę ze ktoś zna to schronisko i problem z prądem. Przedłużacz podłączony na korytarzu i przeciągnięty do pokoju. Można i tak. W moim plecaku nie ma przedłużacza.

W pokoju ze mną śpi jakiś misio, stopery lekko tylko go wytłumiają. Myślałam, ze skoro jestem po nie przespanej nocy w transporcie i po kilku godzinach chodzenia po górach zasnę i nic mnie nie będzie budziło. Okazało się że jednak nie do końca… muszę kupić lepsze stopery.

Oby wiatr rozgonił deszczowe chmury. Jest miło… Niech tak zostanie, i niech zostaną odwołane wszelkie burze;) trzymaj za to kciuki, proszę …

Pierwszy dzień za mną i pierwsze leniwe 20 km za mną…




Przydatne informacje:

Schronisko PTTK na Równicy 758 m n.p.m./ Gościniec na Równicy – https://gosciniec-rownica.eatbu.com/?lang=pl
Kamera na Równicy: https://www.camerainfo.pl/kamerki/gory/ustron-rownica-widok-ze-szczytu

Schronisko na Soszowie Wielkim http://soszow.1000lecie.pl/

Schronisko na Stożku Wielkim http://stozek.com.pl/

Zobacz wpisy dotyczące innych dni na Głównym Szlaku Beskidzkim (GSB)

brakuje opisu? zajrzyj na FB:-) tam zamieszczałam informację na bieżąco, prosto po zejściu ze szlaku.

dzień 1: Ustroń – Schronisko na Stożku Wielkim – czw, 08.06.2023 – 20,9 km; 7:45 h; 35 GOT
dzień 2: Schronisko na Stożku Wielkim – Węgierska Górka – pt, 09.06.2023; 32.7 km; 10:08 h; 37 GOT
dzień 3: Węgierska Górka – Schronisko PTTK Na Hali Miziowej – so, 10.06.2023; 23.3 km;8:09 h; 32 GOT
dzień 4: Schronisko PTTK Na Hali Miziowej – Schronisko PTTK Markowe Szczawiny – nd, 11.06.2023; 25.5 km; 8:32 h; 31 GOT
dzień 5: Schronisko PTTK Markowe Szczawiny – Jordanów – pn,12.06.2023; 33.1 km; 10:15 h; 49 GOT
dzień 6: Jordanów – Schronisko PTTK Turbacz – wt,13.06.2023; 31.7 km; 10:13 h
dzień 7: Schronisko PTTK Turbacz – Krościenko– śr,14.06.2023; 32.1 km; 9:38 h; 42 GOT
dzień 8: Krościenko – Rytro – cz, 15.06.2023; 28.7 km; 9:27 h; 35 GOT
dzień 9: Rytro – Krynica – pt,16.06.2023; 31.8 km; 10:16 h; 38 GOT
dzień 10: Krynica – Regetów – so,17.06.2023; 28.9 km; 9:14 h; 40 GOT
dzień 11: Regetów – Bartne – nd, 18.06.2023; 25.5 km; 8:13 h; 39 GOT
dzień 12: Bratne – Schronisko Pod Chyrową – pn,19.06.2023; 35.1 km; 11:15 h; 42 GOT
dzień 13: Schronisko Pod Chyrową – Rymanów Zdrój – wt, 20.06.2023; 26.7 km; 8:34 h; 38 GOT
dzień 14: Rymanów Zdrój- Komańcza – śr, 21.06.2023; 38.1 km; 11:34 h; 49 GOT
dzień 15: Komańcza – Schronisko pod Honem / Cisna – cz, 22.06.2023; 30.6 km; 9:57 h; 40 GOT
dzień 16: Schronisko pod Honem / Cisna – Smerek (wieś) -pt, 23.06.2023; 18.1 km; 5:58 h; 23 GOT
dzień 17: Smerek (wieś) – Połonina Wetlińska- Połonina Caryńska – Ustrzyki Górne so,24.06.2023; 24,7 km; 8:39h; 42 GOT
dzień 18: Ustrzyki Górne – Wołosate (koniec wędrówki) – nd, 25.06.2023; 22 km; 7:15 h; 32 GOT