Główny Szlak Beskidzki – Dzień 7 z 18 – Schronisko PTTK Turbacz – Krościenko
Dzień 7 wędrowania po Głównym Szlaku Beskidzkim (GSB)
Trasa: Schronisko PTTK Turbacz – Krościenko
Najwyższy punkt Schronisko PTTK Turbacz, rozejście szlaków, 1283 m n.p.m.
Ilość km: 32,1
Czas przejścia: 9:38
Ilość GOT: 42
Link do mapy: https://mapa-turystyczna.pl/route/36b1g
Szczyty na trasie: Trzy Kopce (1281); Kiczora (1282); Stus (1126); Bukowina (989); Czerteź (984); Przełęcz Knurowska (835); Bukowinka (937); Chałupisko (930); Kotelnica (946); Runek (1004); Kudowski Wierch (1025); Lubań (1211); Średni Groń (1211); Jaworzyna Ligasowska (1064); Czyrteż Grywaldzki (862); Brożek (844); Kotelnica (825); Marszałek (829);
Na początek pod górkę – chociaż nie dla stóp.
Początek dnia mam jakiś ciężki. Nie czuje się wypoczęta, a przecież wszyscy grzecznie spali, i nawet nikt nie chrapał a może stoper dobrze działają?;-). Widocznie czasami tak jest, że dni są trudniejsze.
Przez słabe samopoczucie ciężko mi idzie zbieranie się ze schroniska. Z pokoju wyrzucam swoje rzeczy na korytarz, nie chce chłopakom hałasować. A potem przenoszę na dół, gdzie jest kuchnia turystyczna. W pokoju nie było prądu, wiec szybko podłączam się w kuchni, trzeba podładować telefon i powerbank.
Gdy ogarniam śniadanie (kanapki z serkiem i herbatka) – podchodzi jakiś chłopak, chwilkę gadamy. On ze swoja dziewczyną też idą GSB, tyle ze idą z Wołosatego. Opowiada o straszliwym błocie w Beskidzie Niskim i Bieszczadach, mówi że po kilku dniach to skarpety wodoszczelne przestały być wodoszczelne. Rewanżuję się opowieściami o kamieniach – które wykańczały mi stopy. I w końcu schodzimy na temat noclegów. On wchodzi na etap, gdzie jest sporo schronisk na trasie, ja właśnie z tej trasy schodzę. Podaje mi numer telefonu do pani Zosi w Krościenku. Cieszę się, bo cena jest rozsądna – 50 pln (2023).
Po chwili schodzą inne osoby z różnych pokojów, patrzę na zegarek – sporo czasu już jestem na nogach, a ciągle jakaś taka rozmemłana. Wrrrr! A przecież za oknem piękne widoki. Przez chwilkę, zastanawiam się nad tym czy iść na Turbacz, ale rezygnuje. Na razie nic mnie nie cieszy, chociaż doceniam widok na Tatry. Nie lubię tego stanu. Czekam niecierpliwie by mi to minęło.
Opuszczam schronisko i myślę tylko o znalezieniu jakieś polanki na którym położę się na słonku i zdrzemnę. O ile słonko wyjdzie. Bo, że polanka będzie to wiedziałam. W końcu kiedyś już sporo powędrowałam po Gorcach.
Więc szłam jak żółw…. zaspany żółw. 😉
Potem na polance rozłożyłam się by zjeść 2gie śniadanie.
I potem nie wiem jak to zrobiłam, ale zamiast szlakiem poszłam przed siebie…i po chwili doszłam do rzeczki, której nie było na mojej mapie!!! Ale przeszłam na drugi brzeg po kamieniach, ale czerwonego szlaku nie było.
Zasięgu też nie. Ot błąd. Potem próbowałam wrócić na szlak. Ale trafiłam przez przypadek na piękną polane. Co prawda na dole stała ambona myśliwska, ale i tak było pięknie i różowo ..
Tyle że ciągle nie był to mój szlak. Zasięgu ciągle nie było..więc kolejna próba powrotu na polankę gdzie źle wybrałam trasę…do trzech razy sztuka..udało się…
Za przełęczą Knurowską znajduje miejsce gdzie realizuje swój niecny cel. 30 minut drzemki;)
Trasa ładna. Za przełęczą kilka fajnych podejść. Podoba mi się i przez jakiś czas – ubitą droga .żadnych kamieni. Cudo. Chociaż przez chwilkę …
Na jakieś 2-3 godziny przed Luboniem cudowny widok na Śnieżne Góry (wiesz czemu przestali tak mówić na Tatry?), I znowu podziwianie, oglądanie…a zegarek tyka…
Podejście pod Luboń to jest jak kara za jakieś potężne grzechy. Mnóstwo kamieni, które wyglądają tak jak by nie dawno je ktoś rozsypał…i stromo… Lubię podejścia . Ale nie lubię kamieni….więc, trasa mi sie wydłuża….
Widzę że jest mokra ziemia, więc wygląda na to nie przez moje zgubienie się i drzemkę..ominęła mnie ulewa..eh! Święta naiwności!!!
Gdy do końca trasy zostało mi z 10 minut z nieba dochodzą pomruki…będzie burza, a ja wchodzę właśnie na szczyt..
Na Luboniu jest wieża widokowa…ale rezygnuje z wejścia na szczyt. Trochę martwię się o te pomruki…a do Krościenkola daleko.. więc z pięterka robię fotki…i z jednej strony piękny widok, a z drugiej mleko…
Gdy wchodzę wiatr przegania chmury…będzie się działo…trochę się ubieram bo zimno…i idę dalej… W pewnym momencie las robi się czarowny. Wszystko pokrywa biel..
Na początku cis tam siąpi. Sprawdzam pogodę. Ma padać 0.5 cm wody….nie zakładam wodoodpornego wdzianka….i już po chwili oberwanie chmurny. Szybko zakładam pelerynę. Trzeba chronić plecak…po chwili czuje jak z butów wylewa mi się woda….
I tak przez kolejnych długich 8 km…. Lało jak cebra. Między blysnieciem.a grzmotem 3-5sekund…..oj szybko schodziłam…chociaż droga ciągle mi się wydłużała. Po drodze mijałam jakieś wiaty widokowe, zadaszenia…ale byłam przemoczona ..i bałam się że jak się zatrzymam.to wyziębię organizm…więc z górki na pazurki. Wprost do cioci Zosi…
Nocleg.
Moje noclegi zarezerwowane w domu właśnie się skończyły, od dzisiaj rezerwuje noclegi z dnia na dzień. Wyjadacze GSB mówią, że tak właśnie nalezy robić, bo niby się nie wie jak daleko się dojdzie, i czy nie pojawią się jakieś problemy z kondycją, kontuzjami.
Na szlaku często pytamy się siebie nawzajem – gdzie spałeś, gdzie spałaś? i od teraz będę korzystać z tych polecajek, W razie czego mam książeczkę -przewodnik po GSB, na ostatnich stronach są „polecane” noclegi.
Tą noc spędziłam na kwaterze u Pani Zosi w Krościenku. Numer telefonu otrzymałam od kogoś na szlaku – dziękuje.
Miejsce na szlaku – co jak zwykle mnie cieszy. Nie trzeba odchodzić nawet na 5 metrów od szlaku. Fajnie 🙂
W Krościenku – w niektórych oknach jest karteczka A4 z nadrukowanym hasłem „GSB”, Super. Dla mnie oznacza ze nie będzie problemu z noclegiem dla kogoś kto idzie SOLO, i dodatkowo potrzebuje schronienia na jedną noc.
Nocleg u pani Zosi, bardzo sympatycznej kobiety. Taka przemiła ciocia.
Cena bardzo rozsądna, warunki bardzo dobre. Mam własny pokój z czystą i pachnącą łazienką. Na podłodze leży dywan w supermany. Jest tv – ale nie wiem czy działa…
Łazienka jest na korytarzu, a w kranie gorąca woda. W łazience jest też suszarka do włosów.
Na korytarzu jest też aneks kuchenny. Jeden z pokojów wynajmują panowie z Ukrainy. Panowie powolutku smażą cebulę, pachnie tak – że wykręca mi żołądek, W saganku gotują się pierogi. A ja mam tak przemoczone buty, ze myśl o tym, że mam je założyć i iść do sklepu (sklep jest na przeciwko, ale zimne mokre buty są dla mnie bardziej odstraszające niż jedzenie suchej karmy z plecaka – w sumie jak zjem to będzie lżejszy plecak – parę gram;). A rano pójdę by kupić śniadanie.
Wieczór spędzam na podsuszaniu rzeczy. Każdy ma jakieś hobby 😉
Zobacz, wpisy dotyczące innych dni na Głównym Szlaki Beskidzkim (GSB):
brakuje opisu? zajrzyj na FB:-) tam zamieszczałam informację na bieżąco, prosto po zejściu ze szlaku.
- dzień 1: Ustroń – Schronisko na Stożku Wielkim – 08.06.2023 – 20,9 km – 7:45 h
- dzień 2: Schronisko na Stożku Wielkim – Węgierska Górka – 09.06.2023 – 32,6 km
- dzień 3: Węgierska Górka – Schronisko PTTK Na Hali Miziowej – 10.06.2023 – 23,4 km – 8:09 h
- dzień 4: Schronisko PTTK Na Hali Miziowej – Schronisko PTTK Markowe Szczawiny – 11.06.2023 – 25.5 km – 8:32 h
- dzień 5: Schronisko PTTK Markowe Szczawiny – Jordanów – 12.06.2023 – 35,7 km – 11h
- dzień 6: Jordanów – Schronisko PTTK Turbacz 13.06.2023 –
- dzień 7: Schronisko PTTK Turbacz – Krościenko – 14.06.2023
- dzień 8: Krościenko – Rytro
- dzień 9: Rytro – Krościenko (Wpis powyżej)
- dzień 10: Krościenko -Regetów
- dzień 11: Regetów – Bartne
- dzień 12: Bratne – Schronisko Pod Chyrową
- dzień 13: Schronisko Pod Chyrową – Rymanów Zdrój
- dzień 14: Rymanów Zdrój- Komańcza
- dzień 18: Ustrzyki Górne – Wołosate (koniec wędrówki)