RADOŚĆ PODRÓŻOWANIA

Wioletta w podróży
Beskid ŻywieckiGłówny Szlak BeskidzkiGóryPodróże

Główny Szlak Beskidzki – Dzień 3 z 18 – Węgierska Górka – Schronisko PTTK Na Hali Miziowej

Dzień 3 z 18 na Głównym Szlaku Beskidzkim (GSB)
Trasa: Węgierska Górka – – Schronisko na Hali Miziowej
Najwyższy punkt Pod Muńczolikiem, 1336 m n.p.m.
Ilość km: 23,4 km
Czas przejścia: 8:09 h
Ilość GOT: 32
Link do mapy: https://mapa-turystyczna.pl/route/36xlq
Szczyty na trasie: Suchy Groń (870); Trzy Kopce (1216); Palenica (1338); Tanecznik; Pod Muńczolikiem (1336);

Początek trzeciego dnia na GSB


Dzień wspaniale się zaczął. Pranie, które zrobiłam wczoraj – suche i pachnące. I gdy po śniadaniu i spakowaniu zeszłam na dół domu Pani Ani, okazało się, że pani Ania też wstała. Więc, na koniec pobytu u niej znów zostałam serdecznie wyściskana.
Gdy wyszłam już na drogę, by podążać swoim czerwonym szlakiem – usłyszałam ujadającego psa.. i już z daleka widziałam jak z pełnią sił, biegnie w moja stronę. I po chwili zauważyłam, że przed ujadającym psem, jeszcze coś biegnie.. Pomyślałam – dwa psy. No ładnie się zaczyna. Ale po chwili – korekta – to co biegnie przed ujadającym psem to nie pies, a niewielkie sarniątko! Na szczęście sarniątko przestaje biec po ulicy i chodniku i dało nura w trawy. I pies przestał czuć się w obowiązku gonienia i ujadaniu. Przestał biec, zawrócił i pomaszerował do domostwa. Zaskoczyło mnie, bo przecież byłam prawie w centrum miasta. Ale z drugiej strony, z każdej strony lasy.


W drodze

Po drodze mijam Pomnik Walki i Zwycięstwa oraz Schron „Wędrowiec”. Pierwotnie w Węgierskiej Górce było 5 schronów, teraz został jeden. Jako jedyny schron – jest udostępniony do zwiedzania, ale.. nie o tej godzinie co ja jestem. Więc, może innym razem. Dowódcą tego schronu był kapitan Semik. A ja przy ulicy jego imienia spałam u Pani Ani ;-). Schron był wybudowany latem 1939 r. i brał czynny udział w walkach 2–3 września 1939 r i powstrzymywał przejście oddziałów niemieckich przez Węgierską Górkę, aż do momentu wyczerpania się amunicji. Załogę schronu stanowiło 12 żołnierzy.



Trasa z Węgierskiej Górki prowadzi przez 3 km (około 1 h) asfaltem, po drodze mija się jeszcze jeden schron Wyrwidąb – jest w polu. To co przykuwa moja uwagę – to “stado” bocianów chodzących po polu. Gdyby nie to, że ziemia na polu jest rozmiękła – podążyłabym ku nim. Nigdy wcześniej nie spotkałam tylu bocianów naraz.


Po 3 kilometrach szlak odbija w końcu od drogi i nie wiem czemu prowadzi chaszczami. Obok jest ładna droga. Po przejściu kilku metrów chaszczy – szlak prowadzi drogą polną. Bez sensu było to przeciskanie się. No cóż. trzeba było sprawdzić wcześniej na mapie, że szlak łączy się z polną łąką.


Przerwę planuje na Stacji Turystycznej Abrahamów po 2 godzinach, czyli 5 km. Droga prowadzi przez las. Idzie się słabo – bo zaczyna padać. Więc, znów ubieram się w pelerynę. Droga rozmiękła i śliska. Zero przyjemności. I pada, pada, pada!

Po drodze mija się kapliczkę i krzyż pamięci partyzantów. troche takich miejsc się mija na szlaku GSB


I nie wiem jak to się dzieje, ale nie dostrzegam nigdzie Stacji Turystycznej Abrahamów, owszem widzę jakiś napis zapraszający na kawę.. ale.. ignoruje to. Moja aplikacja mobilna nieco zwariowała, bo najpierw pokazywała że mam jeszcze daleko do niej, a potem okazało się że przeszłam już daleko daleko.. więc, idę dalej przed siebie.


2 kilometry od Stacji Turystycznej Abrahamów jest Stacja Turystyczna Słowianka, więc nic straconego.


Między stacjami dogadania mnie wędrowiec GSB oraz wędrowiec The Loop. Obaj sprinterzy. Okazało się, że pan od The Loop nie jest mi obcy do końca, bo wcześniej spotkałam go na szlaku i spał też u pani Ani w Węgierskiej Górce. Świat jest mały. I to tylko pokazuje że osoby które obawiają się wyjścia solo na szlak, nie muszą się obawiać, ciągle się spotyka przyjaznych ludzi.


Wędrowiec GSB mówił, że zajrzał do Stacji Turystycznej Abrachamów – ale nikogo z obsługi nie było, więc pomaszerował dalej. UFFF – jakie miałam szczęście, że cofnęłam się ten kawałek…


Oboje zatrzymujemy się na chwilkę przy Stacji Turystycznej Słowianka. Kawka, pieczątki, pogaduchy. Fajne miejsce taka stacja. Nie wiem tylko czym się ona różni od schroniska.

Mniej więcej po godzinie (3 km) od opuszczenia Stacji Turystycznej Słowianka – mijałam miejsce z łańcuchami. Tej trasy nie przechodziłam nigdy wcześniej, więc trochę mnie to zaskoczyło, pewnie należało dokładniej przewertować przewodnik po GSB albo przyjrzeć się mapie. Trasa nie jest trudna, pewnie łańcuchy przydają się gdy jest ślisko, gdy jest śnieg i lód. Jak przechodziłem tą trasę, tylko mżyło… więc, nie było źle 🙂


Potem trasa prowadzi przez Hale Wieprzską i Hale Pawlusia.

Bardzo przyjemnie miejsca, aż szkoda że pogoda nie zachęcała do dłuższego pobytu, więc tylko dziś tylko przejście. Podejrzewam ze na tych halach w ładne, słoneczne dni – mrowi się od ludzi.

Schronisko na Rysiance


W Schronisku na Rysiance – gdzie zatrzymałam się na obiad – spotkałam wędrowca The Loop (tego co poprzednio) zmierzał do Schroniska Na Hali Miziowej, czyli tam gdzie ja planowałam nocleg.


W Schronisku na Rysiance – byłam drugi raz – i tak jak poprzednio, tłok… aż trudno znaleźć miejsce, żeby zjeść obiad. Bardzo gwarne schronisko.


W drodze do Schroniska na Hali Miziowej


Ze Schroniska na Rysiance do Schroniska na Hali Miziowej jest 7 km, co powinno zająć nieco ponad 2 godziny. 7 km to mniej niż pokonuje pieszo wracając z pracy do domu. Tyle, że tu warunki są trudniejsze -bo mokro, ślisko i bardziej górzyście niż mam to na co dzień.

Deszcz który mi towarzyszył odbierał frajdę. W maju 2022 wybrałam się szlakiem granicznym w Beskidzie Żywieckim – więc część trasy znałam. Gdy szłam w maju był śnieg, zapadałam sie w nim po kolana i dodatkowo padł deszcz. Wtedy mordował mnie ten śnieg, teraz błoto.

Cóż.. będzie trzeba jeszcze raz przejść tą trasą, może wtedy mnie pogoda trochę porozpieszcza. Bez kijków byłby to zupełnie koszmar. Przetestowałam skarpety wodoszczelne. Spełniają swoja rolę. W stopki było ciepło i miały sucho.

Całe te 7 km przeszłam w deszczu. Minęłam kilka osób, a potem jakaś grupę turystów, jedna z uczestniczek idąca od Schroniska na Hali Mizowej – zapytała czy daleko do schroniska – gdy zapytałam do którego odpowiedziała że nie wie.. a przecież są dwa za mną na Rysiance, i Hali Lipowskiej… a potem kolejne..;-) więc, jak daleko się wybierała? mam nadzieję, że ktoś z grupy wiedział gdzie szli…


Gdy dochodziłam do Hali Cebulowej – zaczęłam iść już nie tylko w deszczu, ale też w mleku. W maju w schronisku na Hali Mizowej już byłam, więc mniej więcej wiedziałam co gdzie jest na Hali Miziowej. Ale w tym mleku doszłam do majaczącego się budynku, który okazał się budynkiem GOPR. Gdy zastanawiałam się w którą drogą iść, czy się cofać czy na przełaj przez trawę – z GOPRóki wyszedł ratownik i udzielił mi pomocy – wskazując gdzie mogę iść.. poszłam na przełaj, przez jakiś strumyk. Buty i tak były mokre, więc jaka to różnica.

Nocleg w Schronisku na Hali Mizowej


W schronisku dostałam łóżko w pokoju 8 lub 9 osobowym. Na szczęście łóżka są parterowe. Niestety jedno stoi obok drugiego. Najlepsze miejscówki przy ścianie są już zajęte. W tym przez znajomych; wędrowca The Loop i znajomego wędrowca GSB.
Jest jeden przedłużacz, wiec podłączamy się do niego, na szczęście jeden z wędrowców ma rozgałęziacz USB.

Obok pokoju mamy współdzieloną malutką łazienkę z sąsiednim pokojem. Ustalamy kolejkę w jakiej korzystamy z łazienki. A już po chwili, każdy zajmuje sie najważniejsza częścią swojego ciała: stopkami. Nawet to zabawnie wygląda – jak kilka osób jednocześnie ogląda, korzysta z kremów, obcina paznokcie… Z dwoma dziewczynami, które poznały się na szlaku, idziemy na kolacje. Jedna z nich spędziła rok na kontrakcie na biegunie, dla mnie było to niezwykłe. Kończmy pogaduchy gdy stołówka jest zamykana, zresztą każda z nas musi się wyspać.


Wracamy do pokoju, panowie już leżą po ciemku w łóżkach, więc po cichu wchodzimy do swoich. Cieszę się że założyłam pościel przed wyjściem na kolacje.


Nocna mara

Gdy już leżymy w łóżkach za oknem jest jeszcze jakaś religijna impreza. Ale po chwili kościelne śpiewy milkną. Po kilku minutach do pokoju wchodzi jakiś mężczyzna. Trochę kręci się po pokoju, czymś szeleści. Czuje się dziwnie, więc zabieram z plecaka dokumenty i pieniądze. Ale zasnąć się nie da. Mężczyzna usiadł z impetem na krześle między drzwiami, a stołem na którym miałam jakieś swoje rzeczy. Po chwili słychać było tylko “gul-gul-gul”, więc już wiem pije piwo ale przecież się ono kiedyś skończy. Chwila przerwy, powtórka, a potem wędrówka do łazienki, drzwi nie zamyka, więc wszystkie dźwięki do pokoju dochodzą. Po chwili powtórka “gul-gul-gul” i znowu łazienka.. Rany, czy on ma samo napełniającą się butelkę? Ufff. chyba jednak nie, w końcu

Pan pospacerował po pokoju. .położył się w szeleszczącym wdzianku do łóżka ..pokręcił się…wziął telefon zaczął nim świecić…po chwili wstał i gulll gulll…WC..gull.. położył się..po chwili słyszymy „muszę włączyć światło, zgubiłem telefon”…z naszej strony chóralny protest. Z jego „ale ja bez telefonu nie zasnę” znalazł bez włączania światła…po chwili zaczął nim świecić.. znowu z naszej strony „czy możesz wyłączyć telefon chcemy spać”…odpowiedź „muszę budził włączyć” spojrzałam. Ustawił na 11:30!!! (12 msza w schronisku).
Znów kręcenie… Kiedy w końcu zasnął.. ulga . Ale nie na długo.. znów jego wizyta w WC…ale po co drzwi domykać…w drodze powrotnej zawadził o moje łóżko…

Gdzieś o 4-tej znowu…panowie wędrowcy wstali, wstałam ja, wstała Anią-polarniczka…pan który z nami spał i był lekko niedosłyszący (z aparatem słuchowym)..też nie przespał tej nocy. Nawet wyłączony aparat nie pomógł…ani stopery w uszach…jedna osoba a tyle krwiożerczych instynktów rozbudziła we mnie…wcześnie wyruszyliśmy na szlak.
..i tak przyjemny wieczór pełen fajnych opowieści o polarnych lisach i niedźwiedziach, reniferach zamienił się w koszmar nocny…a byliśmy tak dobrze dobranym górskim towarzystwem…eh! Oby więcej takich osób nie było na mojej trasie .. wolę wspomnieć te wszystkie miłe osoby które wędrują i dzielą się radością wędrowania

Małe podsumowanie

Dystans tego dnia był krótki, ale deszcz i błoto, oraz kolejna nieprzespana noc – przyczyniło się do tego, że ten dzień był jednym najtrudniejszych dni na szlaku.. a mogłam jechać do Grecji.. pogoda, słońce. morze i piasek na plaży;-)

Przydatne informacje:

Zobacz, wpisy dotyczące innych dni na Głównym Szlaku Beskidzkim (GSB):

dzień 1: Ustroń – Schronisko na Stożku Wielkim
– czw, 08.06.2023 – 20,9 km; 7:45 h; 35 GOT

dzień 2: Schronisko na Stożku Wielkim – Węgierska Górka
– pt, 09.06.2023; 32.7 km; 10:08 h; 37 GOT

dzień 3: Węgierska Górka – Schronisko PTTK Na Hali Miziowej (wpis powyżej)
– so, 10.06.2023; 23.3 km;8:09 h; 32 GOT

dzień 4: Schr. PTTK Na Hali Miziowej – Schr.PTTK Markowe Szczawiny
– nd, 11.06.2023; 25.5 km; 8:32 h; 31 GOT

dzień 5: Schronisko PTTK Markowe Szczawiny – Jordanów
– pn,12.06.2023; 33.1 km; 10:15 h; 49 GOT

dzień 6: Jordanów – Schronisko PTTK Turbacz
– wt,13.06.2023; 31.7 km; 10:13 h

dzień 7: Schronisko PTTK Turbacz – Krościenko
– śr,14.06.2023; 32.1 km; 9:38 h; 42 GOT

dzień 8: Krościenko – Rytro
– cz, 15.06.2023; 28.7 km; 9:27 h; 35 GOT

dzień 9: Rytro – Krynica
– pt,16.06.2023; 31.8 km; 10:16 h; 38 GOT

dzień 10: Krynica – Regetów
– so,17.06.2023; 28.9 km; 9:14 h; 40 GOT

dzień 11: Regetów – Bartne
– nd, 18.06.2023; 25.5 km; 8:13 h; 39 GOT

dzień 12: Bratne – Schronisko Pod Chyrową
– pn,19.06.2023; 35.1 km; 11:15 h; 42 GOT