RADOŚĆ PODRÓŻOWANIA

Wioletta w podróży
Główny Szlak BeskidzkiGorceGóryPodróże

Główny Szlak Beskidzki – Dzień 6 z 18 – Jordanów – Turbacz

Dzień 6 z 18 na Głównym Szlaku Beskidzkim
Trasa: Jordanów – Schronisko PTTK na Turbaczu
Najwyższy punkt: Turbacz (1310)
Ilość km: 31.7 km
Czas przejścia: 10:13 h
Ilość GOT: 41
Link do mapy: https://mapa-turystyczna.pl/route/31tjl
Szczyty na trasie: Wysoka (599); Granice (605); Maciejowa (836); Bardo (948); Jaworzyna Ponicka (996); Mnisko (959); Groniki (1027); Obidowiec (1106); Turbacz (1310)

Początek dnia: Jordanów

Pogoda od rana piękna, będzie słonecznie, chociaż gdy zaczynam wędrówkę w Jordanowie – jest nieco arktyczne.

Na sam początek – mozolna droga po asfalcie. Kwatera w której spałam – stanowczo jest za daleko od szlaku. Właściwie to już za Jordanowem, idzie się wzdłuż drogi „szybkiego ruchu”, dobrze że jest chodnik. Ciężarówki, autobusy, samochody poruszają się szybko. A ja podążam do marketu by uzupełnić zapasy. I już po chwili, przechodzę przez miasteczko i szukam swojego czerwonego paseczka. Gdy go znajduję, nadal wędruje przez miasto, przechodzę przez tory i trafiam na taką „industrialną” część miasta. Mało przyjemne i atrakcyjne.

Z centrum do początku leśnego szlaku – jest ok 2 km – czyli, 30 min wędrówki.

I w końcu jest szlak – poza miastem.

Wchodzę w końcu na szlaku w lesie. Aj, jak przyjemnie zanurzyć się w zieleni. W lesie dogadania mnie wędrowiec GSB – Jerzy. Chwilkę rozmawiamy, on spał w Galerii – blisko szlaku, ale za to dużo drożej, ale za to miał dostęp do pralki. Coś za coś. Następnym razem (jeśli będzie) wybiorę coś bliżej szlaku. Szkoda płuc by chodzić wzdłuż trasy z pędzącymi autami. I szkoda też stóp i czasu.

Zatrzymuje by się przebrać, zrobiło się za ciepło. Jerzy idzie dalej… z Jerzym znamy się ze wspólnego zejścia z Babiej Góry.

Po przejściu 2,5 km – co zajmuje niecałą godzinę – trafiam do Wysokiej – myślałam ze to będzie jakiś szczyt, będzie tabliczka z nazwą – ale nie, trafiam na miejsce pamięci: cmentarz wojenny. Tablica informacyjna przypomina o bitwie pod Jordanowem

Z Wysokiej do Skawy

Droga z Wysokiej – prowadzi dalej asfaltem. Ale nie jest źle, bo chociaż droga jest mało uczęszczana i są ładne widoki. W oddali majaczą się góry.

Sama droga zajmuje ok godziny – do przejścia są 4 km.

Przejście asfaltem przez Skawę. Szlak słabo oznaczony, nie zauważam zakrętu, z naprzeciwka widzę wędrowca GSB który mówi, że przegapiliśmy zakręt. Cofamy się wgapiając w telefony obserwując niebieska kropkę.

I w końcu odbicie w bok i piękna łąka. Z łąki super widok z daleka widać Tarty, na zdjęciu niestety już nie, są za daleko. Ale idzie się super. Piękna jest ta łąka. W między czasie z nowo poznanym wędrowcem GSB rozstajemy – ja idę dalej, on robi przerwę.

Na koniec wędrówki pośród łąki – przed wejściem do lasu ławeczka ze stolikiem I jak tu nie skorzystać skoro są takie piękne widoki?

Po chwili wędruje lasem. i tu niespodzianka. jest tabliczka z informacją o przekraczaniu ruchliwej drogi. Owszem drogę się przekracza, a później przechodzi się pod S7.

Od S7 do Rabki Zdrój

Od przejścia pod S7 do Rabki Zdrój jest ok 5 km czyli około 1,5 godziny wędrówki. Trasę S7 od szlaku rozdziela siatka, wzdłuż której kawałek się idzie. Potem jest odbicie i idzie się drogą wśród nowych domów, jak szłam dopiero droga była budowana. Panowie przerwali pracę na czas mojego przejścia 😉

Ale potem, potem jest miła niespodzianka – wypasa się stadko owiec i kóz.

Zastanawiam się czy je obejść czy iść środkiem. W końcu owce są roślinożerne… ale gdy zbliżam się stado padać się przechodzi na bok. Z daleka widzę, że z naprzeciwka idzie wędrowiec GSB. Za chwilkę podbiega do niego pies strzegący stada, chłopak się odgania kijkami, a ja zastanawiam się jak duże obejście powinnam zrobić…. Ale na szczęście pies ucieka do swoich spraw, a my z wędrowcem chwilkę rozmawiamy. Z daleka widzę, że nadchodzi pasterz. Więc, czekam na niego nie chce walczyć z psem;) ani go traktować gazem na miśki… on przecież w pracy;)

Pogoda jest piękna i zdradliwa. Zdradliwa, bo zachęca do tego by rozłożyć się na trawie i pooglądać widoki, i rozciągające się przede mną miasteczko. gdy ja sobie tak leniuszkuje – nadchodzi wędrowiec, z którym się już dzisiaj spotkałam. Razem w Skawie szukaliśmy wejścia na szlak. To taka informacja dla tych którzy maja opór czy iść solo, samemu na GSB. Nie wiele czasu się idzie solo, co chwilka spotyka się osoby idące z jednej, czy z drugiej strony. Co chwilkę z kimś się chwilkę rozmawia. Chwilami trudno o samotność na szlaku;-)

Tym razem widzę Rawkę Zdrój – od tej zdrojowej strony. Gdy byłam w tu przy okazji wejścia na szlak MSB, miasto poznałam od tej najgorszej strony. Zadymionej, zakopconej, pełnej samochodów, czasami bez chodnika dla pieszych. Taki koszmarek. Tym razem jest inaczej. Tym razem wkraczam do miasta kuracjuszy i domów sanatoryjnych. Mijam muzeum gorczańskie, które chętnie bym zobaczyła i świątynie drewniana. Uroczo!

Przy jednym ze sklepów – potykacz – żelazko na zmarszczki. Ale cóż to?? czy ja tego potrzebuje? Żeby tego nie rozkminiać – idę na lody. Zmarszczki wypełnia się tłuszczem 😉 nie będą widoczne, a wałeczki odwrócą uwagę od zmarszczek :p

Przez Rabkę dość długo się przechodzi, a potem jest wyjście i w końcu widoki. Ale zanim opuszczę Rabkę – mijam tablicę GSB – na której Grzegorz Marcin zaprasza do odpoczynku. Aż szkoda ze nie wiedziałam, bym nie robiła przerwy na lody w Rabce.

W drodze na Turbacz

Potem mijam tabliczkę, która nie napawa mnie optymizmem. 17 km do Turbacza. Więc standardowo dzielę słonia na kawałki, czyli trasę na etapy:

  • etap 1: Rabka Zdrój – Schronisko na Maciejowej – 1:51 h 5.1 km
  • etap 2: Schronisko na Maciejowej – Schronisko Stare Wierchy – 1:23 h 3.9 km
  • etap 3: Schronisko Stare Wierchy – Turbacz – Schronisko na Turbaczu – 2:25 h 6.8 km

Dużo łatwiej mi się idzie w ten sposób. Wiem kiedy odpoczynek, chociaż nie oznacza to że w pięknych okolicznościach przyrody nie zrobię sobie jakieś przerwy. Ważne bym przed 20-tą dotarła do Schroniska na Turbaczu – gdzie z góry mam już zarezerwowany nocleg.

Ale potem piękne łąki i widoki. Jest super… Niestety czas szybko umyka gdy się leży na łące lub siedzi przy leśnym stoliku. Droga to trochę piasku, dużo kamieni, skałek…

Po drodze mijam panią w słusznym wieku, która mnie informuje, że pierogi już na mnie czekają w Schronisku na Maciejowej. Czyli muszę się pospieszyć. Koniec leniwego dreptania i ciągłych przerw…

Schronisko na Maciejowej

Wiec idę do Schroniska na Maciejowej. Nazwa schroniska trochę wprowadza w błąd, bo nie jest on na szczycie Maciejowej (815) jest na Polanie Przysłop na wysokości 762–852 m n.p.m. Schronisko zostało wybudowane w 1977 roku i jest bardzo klimatyczne Wiec, jak masz okazję się tu zatrzymać – skorzystaj z tego. Spędziłam sporo czasu na oglądaniu detali schroniska.

A pierogi? są cudownie doprawione. PYCHOTA! Chyba najlepsze jakie jadałam na szlaku GSB.

…a teraz czas wędrować dalej;) jeszcze trochę czasu…a Turbacz czeka ..I jeszcze 10 km i 4 godziny wędrowania przede mną.

Do Schronisko Stare Wierchy

Ze Schronisko na Maciejowej powędrowałam do Schroniska na Starych Wierchach. Tu już jest krótki odcinek 4 km, 1,5 godziny. Ale nogi już cierpią i szukają miejsc by ominąć kamienie.

W Schronisku na Starych Wierchach robię kolejna przerwę, rozkładam się na ławeczce i celebruje chwilkę. Jak zwykle przy takiej okazji zdejmuje buty Niech nogi sobie odpoczywają od butów. Zresztą tak robię przy większości przerw.

Historia Schroniska na Starych Wierchach sięga czasów przed wojennych, gdy w 1932 roku został wybudowany dom górski na działce kupionej od hr. Wodzickiego. W domu górskim znajdowała się jadalnia, kuchnia, 11 łóżek i 12 sienników. Niestety 10 stycznia 1945 r. Niemcy spalili dom górski. Byli oni tu wcześnie – i dokonali dewastacji, w odwecie za działalność jaka tu była prowadzona, bo był to punkt wypadowy do różnych akcji oraz punkt sanitarny dla partyzantów i okolicznej ludności. Tak czy inaczej 10 stycznia 1945 to koniec istnienia domu górskiego.

Na budowę schroniska trzeba było poczekać aż 29 lat. Bo budynek który ja odwiedziłam po raz drugi – został oddanych do użytku w styczniu 1974 roku

Na zdjęciu powyżej sprawne oczko dostrzeże mój plecak 🙂

Gdy sobie leniuchuje przychodzą koledzy – Wędrowcy GSB – sprinterzy. Jeden z nich narzeka na kontuzję kolana. Zresztą kolano ma „obwiązane”, no cóż…. dla mnie to przestroga. Ostrożnie na kamieniach. Bo droga daleka, a szkoda psuć sobie resztę urlopu. Ja wybieram się dalej – oni zostają jeszcze chwilkę, zresztą zaraz mnie z pewnością miną.

Do końca zostało mi jeszcze 7 km i 2,5 godziny wędrowania.


W drodze na Turbacz

W drodze czuje jak mnie bolą stopy. Nie kolana, nie kostki – ale stopy. Droga zaczyna mi się dłużyć.

W pewnym momencie – dzwoni telefon. Wyświetla się „schronisko na Turbaczu” i tu niespodzianka – sprawdzają czy dotrę. Najwyraźniej jest sporo ludzi i chcą oddać wolne łóżka tym osobom ktore przyszły bez rezerwacji. Na szczęście mam rezerwacje i będą czekać na mnie.

Na koniec trzeba pokonać przewyższenie. Na Turbacz prowadzą schody. Trochę wymagają pod noszenia nóg…i to tak na koniec dnia;)

I w końcu jest upragniony Turbacz. Kusi by zostać i poczekać na zachód słońca. Ale muszę się spieszyć. Walka o łóżko;) na dole . 😛 a poza tym kuchnia i recepcja do 20tej. Żołądek domaga się jedzenia… pierogi chociaż pyszne i nie planowane – to jednak za mało.

Na Turbaczu jest monument…i są dla mnie ważne cyferki 1310;)! bo to mój szczyt kiedyś będę tu obchodzić 13.X urodziny .. a Ty masz Swój szczyt?;)

Nocleg

Dzisiaj śpię w schronisku na Turbaczu. Gdy docieram do pokoju, wszystkie prawie miejsca są zajęte. Ale mam szczęście. Jest wolna „prycza” na dole, wiec z radością ją zajmuje. Dużo nas w tym pokoju, chyba 10 miejsc noclegowych. W pokoju brakuje mi dostępu do gniazdka. Wiec, tylko trochę podładowuje telefon korzystając z powerbanka. Jutro rano będę musiała w kuchni turystycznej uzupełnić energie w moim mobile.
W nocy wszyscy grzecznie śpią. W końcu…;-)

W pokoju jest duszno – no cóż.. z 8 panów i pewnie z 2 panie (łącznie ze mną).. nad ranem uchylam okno, które ktoś zamknął. Ale po chwili zabieram swoje zabawki i wychodzę na dalej.. by zacząć kolejny dzień wędrówki.

Przydatne Informacje:

Zobacz, wpisy dotyczące innych dni na Głównym Szlaku Beskidzkim (GSB):

dzień 1: Ustroń – Schronisko na Stożku Wielkim
– czw, 08.06.2023 – 20,9 km; 7:45 h; 35 GOT

dzień 2: Schronisko na Stożku Wielkim – Węgierska Górka
– pt, 09.06.2023; 32.7 km; 10:08 h; 37 GOT

dzień 3: Węgierska Górka – Schronisko PTTK Na Hali Miziowej
– so, 10.06.2023; 23.3 km;8:09 h; 32 GOT

dzień 4: Schr. PTTK Na Hali Miziowej – Schr.PTTK Markowe Szczawiny
– nd, 11.06.2023; 25.5 km; 8:32 h; 31 GOT

dzień 5: Schronisko PTTK Markowe Szczawiny – Jordanów
– pn,12.06.2023; 33.1 km; 10:15 h; 49 GOT

dzień 6: Jordanów – Schronisko PTTK Turbacz (wpis powyżej)
– wt,13.06.2023; 31.7 km; 10:13 h; 41 GOT

dzień 7: Schronisko PTTK Turbacz – Krościenko
– śr,14.06.2023; 32.1 km; 9:38 h; 42 GOT

dzień 8: Krościenko – Rytro
– cz, 15.06.2023; 28.7 km; 9:27 h; 35 GOT

dzień 9: Rytro – Krynica
– pt,16.06.2023; 31.8 km; 10:16 h; 38 GOT

dzień 10: Krynica – Regetów
– so,17.06.2023; 28.9 km; 9:14 h; 40 GOT

dzień 11: Regetów – Bartne
– nd, 18.06.2023; 25.5 km; 8:13 h; 39 GOT

dzień 12: Bratne – Schronisko Pod Chyrową
– pn,19.06.2023; 35.1 km; 11:15 h; 42 GOT

dzień 13: Schronisko Pod Chyrową – Rymanów Zdrój
– wt, 20.06.2023; 26.7 km; 8:34 h; 38 GOT

dzień 14: Rymanów Zdrój- Komańcza
śr, 21.06.2023; 38.1 km; 11:34 h; 49 GOT

dzień 15: Komańcza – Schronisko pod Honem / Cisna
– cz, 22.06.2023; 30.6 km; 9:57 h; 40 GOT

dzień 16: Schronisko pod Honem / Cisna – Smerek (wieś)
– pt, 23.06.2023; 18.1 km; 5:58 h; 23 GOT

dzień 17: Smerek (wieś) – Połonina Wetlińska & Caryńska – Ustrzyki Górne
– so,24.06.2023; 24,7 km; 8:39h; 42 GOT

dzień 18: Ustrzyki Górne – Wołosate (koniec wędrówki)
– nd, 25.06.2023; 22 km; 7:15 h; 32 GOT