RADOŚĆ PODRÓŻOWANIA

Wioletta w podróży
Beskid ŻywieckiGłówny Szlak BeskidzkiGóryPodróże

Główny Szlak Beskidzki – Dzień 5 z 18 – Schronisko PTTK Markowe Szczawiny – Jordanów

Dzień 5 z 18 na Głównym Szlaku Beskidzkim
Trasa: Schronisko PTTK Markowe Szczawiny – Jordanów
Najwyższy punkt Babia Góra (Diablak), 1725 m n.p.m.
Ilość km: 35,7 km + 3 km do noclegowni.
Czas przejścia: 11 h
Ilość GOT: 49
Link do mapy: https://mapa-turystyczna.pl/route/36x8q
Szczyty na trasie:

Za mną kolejna nieprzespana noc. Jakieś fatum. Nawet mam taką sugestię do Schronisk by nocujący zaznaczali czy idą GSB, wstają na wschód słońca, czy też mają inne plany… i żeby łączyć te osoby w pokoju. Wiec, dzisiaj idę spać do kwatery. I liczę na to, że prześpię cała noc… zwyczajnie zmęczona zmęczona jestem tymi niedospanymi nocami.

Poranek zaczął się wcześnie. O 2giej z pokoju wychodziła mama z nastolatkiem, zakręconym.na temat gór jak młody Adam Bielecki…wychodzili bo syn zapragnął zobaczyć wschód słońca…otworzyłam oko, spojrzałam na nich..i po ich wyjściu znów próbowałam zasnąć 😉 Fajnie że mama wspiera pasje syna:)

Na korytarzu w schronisku spało kilka osób, w kuchni turystycznej – chlew. Brudne naczynia, lepiący się stół… Aż wstyd! bo jak to świadczy o turystach, wędrowcach… I nie ma że „rano chciałem/łam posprzątać” bo trzeba pamiętać, że chcą inni skorzystać, i nie koniecznie będą czekać aż książątka posprzątają.. chociaż pewnie będą czekać, aż służba wstanie i to zrobi za nich. Wstyd.

Gdy wyszłam przed schronisko – było arktycznie rześko… szybkie przebudzenie 😉

Na szlak czas wyruszyć.. czyli, moja trzecia wędrówka na Babią Górę

Trasa na Przełęcz Brona mi jest znana. Już nią szłam. Na Babią Górę wchodziłam już dwukrotnie – raz w maju 2021, drugi raz w październiku 2022 i tym razem przez Perć Akademicką.
Dzięki wędrówce w maju 2022 – część trasy była mi potem znana.

Od Schroniska Markowe Szczawiny do Przełęczy Brona prowadzi kamienna ścieżka i schody. O ile nie przepadam za schodami w górach, to doceniam to ze nie są to schody (progi antyerozyjne) takie jak w Bieszczadach. Te są tu bardziej naturalne i bezpieczniejsze…

Pod Przełęczą Brona spotykam Mamę z Synem wracających ze wschodu słońca. Dzisiaj niezbyt okazałego – pogoda nie dopisała. Wracali opatuleni, więc biorąc z nich przykład na przełęczy założyłam kurtkę. Zdziwiło mnie tylko czemu mówili, że dopiero za kosodrzewina się ubrali. To proste. Wcześniej był taki wiatr, że by im ubrania porwało…

W drodze na Banią Górę poczułam co znaczy wiatr, który chce przewrócić człowieka. Co chwila uderzał we mnie z takim impetem, że zatrzymywałam się zapierałam kijami i ruszałam gdy ustal. Na szczęście były przerwy i można było zrobić kilka kroków. Bardzo wydłużyło to przejście. I nawet przez chwilkę zastanawiałam się, czy to dobry pomysł, że wchodzę. Na zdjęciach nie ma tej dynamiki:) wszystko wydaje się takie spokojne.

Ale pod samym podejściem pod szczyt, wiatr trochę się uspokoił i dzięki temu powędrowałam dalej.

Po drodze piękne kwiatuszki. Zaskakująca jest siła natury. Że też przy takich niesprzyjających warunkach potrafią rosnąć takie wspaniałości.

Za każdym razem gubię się na kamieniach prowadzących na szczyt. Nigdy nie wiem, gdzie jest wytyczony szlak. Przez chwilę widzę oznaczenia..a potem znikają…. by pojawić się zupełnie gdzie indziej. wiec, ahoj przygodo!

To moje trzecie zdobycie Babiej Góry i żadne z nich nie dało mi radości przebywania na szczycie i pięknych widoków, wspaniałej pogody. Więc i tym razem nie posiedziałam na szczycie i nie powzdychałam z zachwytu… Może jak zdecyduje się na The Loop – przywędruje tu jeszcze raz 😉

Lubię zejście z Babiej Góry do Przełęczy Krowiarek. Zajmuje ono ponad godzinę i ma ono 4,6 km. Chociaż tym razem nie mogłam go pokonać w całości czerwonym szlakiem – ale o tym za chwilkę.

Zejście jest fajne, widokowe – chociaż tym razem niewiele mogłam podziwiać. Trudno.. musiałam sobie obrazki z głowy przypomnieć. Im byłam niżej – tym pogoda była ładniejsza i aż głupia sprawa, bo potem jak spotykałam ludzi wchodzących na górę, to wyglądałam przy nich jak kosmita.. bo ubrana na ciepło. A na dole ładnie było 😉

Kawałek za szczytem dogadania mnie wędrowiec GSB. Z Jerzym będę się potem mijać aż do Krynicy. Potem rozdzielą nam się drogi. Razem dochodzimy do Sokolcy. Mamy mała rozkminkę – czy iść czerwonym szlakiem – czy też skręcić w Perć Przyrodników.
Mijamy pierwszą osobę idącą z naprzeciwka, i zapominamy jej się zapytać, którędy wchodziła.. potem drugą.. i tu stateczny pan mówi że przecież czerwony zamknięty.

Czerwony szlak do Przełęczy Krowiarek jest zamknięty. Chwilkę stoimy i dumamy..
Od Sokolnicy czerwonym szlakiem do Przełęczy Krowiarek jest 25 minut, 1,6 km
Od Sokolnicy zielonym a potem nieniebieskim – jest 60 minut, 3,6 km

Kusi czerwony – by przejść zgodnie ze sztuką czerwonym, ale ostatecznie zwycięża praworządność – idziemy malowniczym szlakiem – zielonym przez Perć Przyrodników.

Perć Przyrodników jest fajnym szlakiem, takim bardziej dzikim (chociaż są kamienne schody i chodniki) niż czerwonym szlak. Jest stromawy chwilami. Ale nie przesadzajmy.

Szlak Percią Przyrodników kończy się na Szkolnikowych Rozstajach po 20 minutach, 1,5km od Sokolnicy. Potem już trasa prowadzi deptakiem na którym spotykam wielu ludzi. Trasa niczym się nie rożni od spaceru po miejskim parku. Ścieżka równo wytyczona. Po 15minutach mija się malutki stawik – o nazwie „Mokry Stawek”

Trasa nie jest wymagająca – ale za to od czasu do czasu można obejrzeć ładne widoki.

Droga prowadzi do parkingu na Przełęczy Krowiarek. Sporo aut, jakieś budki. W punkcie sprzedaży biletów do Parku – mnóstwo pieczątek przedstawiających zwierzęta, trudno się zdecydować. Wiec, zaszalałam.. zapominając ze książeczka GOT PTTK musi mi starczyć na całość trasy.

Za Parkingiem, na wejściu na czerwony szlak – spotykam Pana z ciekawą przypinką. Jest Przodownikiem PTTK – trochę mnie kusi by zdać egzamin. Po co ? nie wiem:) bo można… Na szczęście mój złoty koziołek GOT już uprawnia do podejścia do egzaminu, teraz tylko musiałbym tylko zmotywować się do tego by usiąść nad książkami i mapami;-) i przygotować się do egzaminu. Same chodzenie po górach to za mało.

W drodze na Cyl Hali Śmietanowej

Ta trasę przechodziłam w maju 2022 – zupełnie przez przypadek;) Uciekałam przed hałaśliwymi wędrowcami i zamiast skręcić w czerwony szlak prowadzący bezpośrednio na Babią Górę, skręciłam w czerwony szlak na Cyl Hali Śmietanowej. Pamiętam to zaskoczenie, że szlak wygląda tak skromnie i nie jest rozdeptany – a przecież prowadzi na słynną Kapryśnicę. Ze względu na swój swobodny styl chodzenia i celową lub przypadkową zmianę szlaków – nie wyobrażam sobie chodzenia bez mapy. Mapy dają mi poczucie bezpieczeństwa że znajdę sobie trasę prowadzącą tam gdzie chce dotrzeć, chociaż niekoniecznie zaplanowaną trasą.

Szlak od Przełęczy Krowiarek do Cyla Hali Śmietanowej jest przyjemny, trasa zajmuje niecałe 2 godziny, 4,7 km. trasa jest przyjemna – prowadzi przez las. Nie ma widoków, bo na to przyjdzie czas;) ale biorąc pod uwagę, że robi się coraz cieplej – to nawet lepiej ze jest zalesiona trasa. Muszę w końcu zdjąć ocieplane leginsy 😉 Po drodze mijam wędrowczynię GSB, które idzie do Schroniska Markowe Szczawiny na nocleg. A mnie trochę kusi by dojść do Cyla i tak się zdrzemnąć troszeczkę.. odespać zarwaną noc. Czuje się zmęczona – a przecież nawet południa jeszcze nie ma. Na szczęście jest jeszcze adrenalina i radość z wędrówki.. wiec, podążam do przodu i do głowy przychodzą mi obrazki szlaku gdy wędrowałam w maju 2022. Tym razem śladów łap nie było… a zamiast śniegu miałam od czasu do czasu błotko i kałuże.

Cyl na Hali Śmietanowej – to idealne miejsce na popas. Jest skałka na której można się rozłożyć, ktoś nawet przyniósł deseczkę wiec jest prowizoryczna ławka. Są ślady po ognisku. Ale najważniejsze to widok! Widoczek na Kapryśnice, na Babią Górę.

W drodze na Policę (1369)

Po krótkim lenistwie – komu w drogę… I od tego momentu idę trasą po raz pierwszy. Poprzednio skręciłam na Mosarny Groń. Wiec, w końcu coś nowego i nie mogę się doczekać szczytu. Z Cyla na Hali Śmietanowej do szczytu Policy nie jest daleko bo tylko 2,2 km co zajmuje ok 45 minut. Na początku jest zejście – a potem stopniowo podchodzi się pod szczyt.

Im bliżej szczytu – tym większe cmentarzysko drzew. Smutne to, ale z drugiej strony – można podziwiać jak przyroda sobie daje radę i odradza się na nowo.

Przed szczytem Policy mija się pomnik – skrzydło samolotu upamiętniające katastrofę lotniczą An-24 PLL LOT z 2 kwietnia 1969 roku. Śmierć w katastrofie poniosły 54 osoby. Więcej na ten temat: https://polskieradio24.pl/130/10222/artykul/3144482,katastrofa-na-policy-tajemnica-lotu-165

Sam szczyt Policy nie jest spektakularny. Spotykam tam ze dwie osoby. Nie jest to szczyt który by mnie kusił by sobie posiedzieć, na mój gust – za bardzo cmentarny. Ale mam swoją Policę do projektu Korony Beskidu Żywieckiego 🙂 I w końcu nowy szczyt – i to mnie cieszy.

Z Policy do Schroniska na Halę Krupowej

Policy na Halę Krupową jest tylko 40 minut – 2,5 km – wiec, całkiem niedaleko. To co zauważyłam wędrując, motywuje mnie to ze dzielę sobie odcinki na małe kawałki. Ze nie patrzę na całość trasy – ze mam do przejścia ponad 30 kilometrów – tylko ze mam do przejścia 40 min, ze to tylko 2,5 km.. Wiec, wydaje mi się, że to już na wyciągnięcie ręki. I trasa szybciutko mija.

Trasa do Schroniska jest przyjemna, częściowo prowadzi przez las, a potem wychodzi się na halę, a której pasą się owce i kozy. Zejście do schrosnika można sobie skrócić trochę, ale ja idę do Przełęczy Kucałowej i potem się wracam do schroniska.

Przed schroniskiem znajduje się taras widokowy, i jest też taras odsłonięty od wiatru i deszczu. Spotykam tu wędrowca GSB. Pan postanawia przerwać wędrówkę. Buty nie te, ciuchy mu śmierdzą bo mokre wkłada do plecaka.. wszystko jest nie tak.. cóż, czasami tak bywa. Pokazuje mu swoje gumki przy plecaku. I dzielę się tym, że nie wkładam mokrych rzeczy do środka, tylko suszę rzeczy na plecaku. Gumki można kupić w dowolnej pasmanterii za kilka złotych, a bardzo to ułatwia suszenie. Owszem, trzeba pokombinować jak je zamontować, bo przecież nie ma haczyków przy plecaku w standardzie.

W Schronisku zjadam… pierogi ruskie. Ciężkie jest życie gdy nie je się mięsa. Nie wielki ma się wybór.

Gdy jem, przychodzą do schroniska znajomi z wczorajszego dnia, Państwo kończą wędrówkę. Robią GSB fragmentami od lat. Na dzisiaj konie dla nich. Jutro zejście „do cywilizacji’ i powrót do domu.

Ze Schroniska na Hali Krupowej do Bystrej Podhalańskiej

Ze Schroniska wracam do Przełęczy Kucałowej i przez chwilkę nie wiem w którym kierunku dokładnie mam iść. Brakuje mi oznaczenia. Ale to przez chwilkę, teren jest osłonięty – bo w końcu to hala – wiec, po chwili znajduje właściwy szlak na tym rozgałęzieniu dróg. \

Ten odcinek drogi mam dość długi bo 12 km które ma mi zająć 3 i pół godziny.

Trasa głownie prowadzi lasem, Od czasu do czasu są jakieś prześwity. Idzie głównie z górki. Brak jakiś większych 'ekscytacji’ powoduje ze nieco trasa jest nużąca.

Z trasy wspominam – ciekawe zejście (zobacz zdjęcie poniżej) – bardzo mnie ciekawiło jak sobie z tą trasą radzą ludzie gdy jest ślisko, gdy ten blok skalny (??) pokrywa lód… I pewnie gdy pada – ten szlak zamienia się w strumień. Biedne stopki wędrowców.

Ale w pewnym momencie przypominają mi się niedospane noce i potrzeba posiadania jakiś dobrych stoperów do uszu oraz . … potrzebuje też jeszcze jednej ważnej rzeczy – plastrów. W swojej apteczce mam plastry – ale te które mam są zbyt wyrafinowane do celu w jakim potrzebuje je użyć. Mianowicie wycierają mi się zapiętki w butach. Martwię się tym, bo przecież do końca wędrówki daleko. Przez głowę przechodzi mi myśl by poprosić znajomych by weszli do mojego mieszkania i wysłali mi potem inne buty. Ale wędrówkę w Salewach – zbyt źle wspominam… innych butów krótkich nie mam. Postanowiłam zakleić zapiętki brązowym plastrem który jest w rolce jak taśma klejąca – i martwić się najwyżej potem. Jak to mówi klasyk „pozwólmy problemem się zbliżyć do nas”. Wiec, googoluje że w Bystrej jest apteka i muszę pędzić by zdążyć przed jej zamknięciem.

Po drodze mijam Halę Malinową – chociaż to miejsce hali nie przypomina. Na Hali Malinowej znajduje obelisk upamiętniający pacyfikację przez hitlerowców osiedla Maliny 13 października 1944 roku. Pomnik nosi ślady że ktoś zrywał litery. Ta uszkodzona część dotyczyła radzieckich partyzantów.

Z czasem pojawiaj się nawet widoczki na tasie… ale mnie goni czas 😉 i coraz częściej zerkam na zegarek i mapę. Tym bardziej że otacza mnie las… las.. las:)) A na trasie pojawiaj się znienawidzone przeze mnie kamienie…Wiec, muszę uważać by nie skręcić kostki.

W Bystrej wita mnie pingwin! Czego jak czego.. ale pingwina na tasie bym się niespodziewała i jeszcze wita mnie w domu..

W Bystrej jest też tablica GSB – co bardzo mnie cieszy i sklep spożywczy.. Pan wychodzi z truskawkami.. rany! ale ja bym zjadła takie truskawki.. tylko gdzie je je umyje? odkładam zakup truskawek – z myślą, że w Jordanowie na pewno też są (gucio!).. a teraz to ja muszę szybko aptekę znaleźć.

Wiem, ze mogę wyjąc mapę – ale widzę dwie wyfiołkowane starsze panie, wiec pytam się gdzie jest apteka.. I zrobił się z tego mały dialog:
– ja: przepraszam bardzo, gdzie jest apteka?
– panie: obok przychodni (ja zong)
– ja: a gdzie jest przychodnia?
– panie: obok szkoły (taaaa…. super;-)
– ja: a szkoła?
no i potem biegusiem.. biegusem.. do apteki, a tam kolejka. Na szczęście jest wolne krzesło, wiec zdejmuje z sobie plecak. Siadam i grzecznie czekam, aż wszyscy pogadają z Panią Magister.
W końcu dochodzi do mnie. Tłumaczę Pani o jaki plaster mi chodzi. Pani dopytuje gdzie idę, mówię że w Bieszczady. A ona na to, czy nie boje się wilków, i co z eskulapami w Bieszczadach.. chcę mnie podrzucić do Jordanowa, ale wyjaśniam, że nie o to chodzi:) ze ja muszę przejść cały sama..

Wracam pod sklep i tablice GSB. Kupuję lody i robię to co zwykle przy takiej okazji. Zdejmuje buty. I to był dobry pomysł… chociaż nie wiedziałam co przede mnie jeszcze..

Bystra Podhalańska – Jordanów

Ostatni kawałek trasy to 4 km czyli ponad 1 godzina wędrówki. Początkowo planowałam spać w Bystrej, ale tuż przed wyjazdem na GSB zmieniłam plany, uznałam ze przesunięcie o odrobinę noclegu, o te 4 km, pozwoli na wyrównanie tras i będzie mniej więcej taka sama długość do przejścia. I wszystko byłoby dobrze… gdybym sprawdziła gdzie jest zarezerwowany nocleg. Ten sam błąd co przy MSB i nocleg w Kasinie Wielkiej. Ale.. po kolei:)

Droga do Jordanowa prowadzi najpierw nudnym asfaltem, prowadzącym pomiędzy domostwami. Po drodze mijałam dziewczę z dłońmi splecionymi niczym koszyczek.. a w dłoniach – poziomki. Właśnie nazbierała na łące. Zazdroszczę… piękne dojrzałe.

Przechodzę obok drogowskazu – zabawne dla mnie nazwy. Nic mi nie mówiące.

Potem droga prowadzi szutrówką. kamieniami, potem znowu asfaltem. Mało ciekawa droga. Wchodząc do Jordanowa sprawdzam gdzie nocuje, by nie przegapić noclegu, nocleg wzięłam z przewodnika po GSB. naiwnie traktowałam nocleg jako polecony przy szlaku. Okazało się ze muszę przejść przez całe miasteczko. Masakra! za jakie grzechy?! Grzech gapiostwa. i zaniechania sprawdzenia adresu.

Więc, kroczyłam drogą, co chwilka na siatkę lub ogrodzenie rzucał się jakiś psiak pogromca złodziei i wędrowców. Na szczęście w pewnym momencie jakaś mama z synem wyszli z psem na spacer i szli z psiaczkiem przede mną. Byli dla mnie jak radar. Bo najpierw pies się rzucał na nich, a potem już wiedziałam czego się spodziewać.

W centrum przywitał mnie potykacz zapraszający na zapiekanki dla wędrowców GSB. To miłe… ale… obiekt zamknięty. Rano jak będę wychodzić będzie jeszcze zamknięty. UPS!


Sam Jordanów robi na mnie pozytywne wrażenie, gdyby nie to.. że marzy mi się wzięcie prysznica. Po drodze ogarniam sklep, robię zakupy na kolacje i śniadanie…. już wiem, że wołami mnie nikt nie zmusi bym poszła gdzieś coś zjeść… Wiec, sucha karma. I jak skazaniec idę do noclegowni. za miasto.
Gadarynka w google maps mówi bym skręciła w końcu., ale okazuje się że kieruje mnie na jakieś podwórko. Dzwonie do Pani właścicielki, mam iść dalej. Potem jeszcze raz dzwonie do niej. bo mam wejść na drogę, pomiędzy domami które są strzeżone przez psy ludożercy. W końcu trafiam. UFFF…

Dostaje pokój z łazienką na wyłączność. Robię szybką przepierkę, prysznic… i nie zjadam do końca kolacji.. padam, ścięta z nóg, tak jak kamień, tak jak głaz;) w końcu jutro też jest dzień.

Poza lokalizacja nie mam nic do zarzucenia agroturystyce w której spałam. Dla mnie za daleko, za dużo asfaltu w nogach….i następnego dnia trzeba od tego zacząć dzień. Od powrotu do Jordanowa. To był jedyny nocleg na trasie GSB tak bardzo oddalony od czerwonego szlaku.

Zobacz, wpisy dotyczące innych dni na Głównym Szlaku Beskidzkim (GSB):

brakuje opisu? zajrzyj na FB:-) tam zamieszczałam informację na bieżąco, prosto po zejściu ze szlaku.

dzień 1: Ustroń – Schronisko na Stożku Wielkim
– czw, 08.06.2023 – 20,9 km; 7:45 h; 35 GOT

dzień 2: Schronisko na Stożku Wielkim – Węgierska Górka
– pt, 09.06.2023; 32.7 km; 10:08 h; 37 GOT

dzień 3: Węgierska Górka – Schronisko PTTK Na Hali Miziowej
– so, 10.06.2023; 23.3 km;8:09 h; 32 GOT

dzień 4: Schr. PTTK Na Hali Miziowej – Schr.PTTK Markowe Szczawiny
– nd, 11.06.2023; 25.5 km; 8:32 h; 31 GOT

dzień 5: Schronisko PTTK Markowe Szczawiny – Jordanów (wpis powyżej)
– pn,12.06.2023; 33.1 km; 10:15 h; 49 GOT

dzień 6: Jordanów – Schronisko PTTK Turbacz
– wt,13.06.2023; 31.7 km; 10:13 h

dzień 7: Schronisko PTTK Turbacz – Krościenko
– śr,14.06.2023; 32.1 km; 9:38 h; 42 GOT

dzień 8: Krościenko – Rytro
– cz, 15.06.2023; 28.7 km; 9:27 h; 35 GOT

dzień 9: Rytro – Krynica
– pt,16.06.2023; 31.8 km; 10:16 h; 38 GOT

dzień 10: Krynica – Regetów
– so,17.06.2023; 28.9 km; 9:14 h; 40 GOT

dzień 11: Regetów – Bartne
– nd, 18.06.2023; 25.5 km; 8:13 h; 39 GOT

dzień 12: Bratne – Schronisko Pod Chyrową
– pn,19.06.2023; 35.1 km; 11:15 h; 42 GOT

dzień 13: Schronisko Pod Chyrową – Rymanów Zdrój
– wt, 20.06.2023; 26.7 km; 8:34 h; 38 GOT

dzień 14: Rymanów Zdrój- Komańcza
śr, 21.06.2023; 38.1 km; 11:34 h; 49 GOT

dzień 15: Komańcza – Schronisko pod Honem / Cisna
– cz, 22.06.2023; 30.6 km; 9:57 h; 40 GOT

dzień 16: Schronisko pod Honem / Cisna – Smerek (wieś)
– pt, 23.06.2023; 18.1 km; 5:58 h; 23 GOT

dzień 17: Smerek (wieś) – Połonina Wetlińska & Caryńska – Ustrzyki Górne
– so,24.06.2023; 24,7 km; 8:39h; 42 GOT

dzień 18: Ustrzyki Górne – Wołosate (koniec wędrówki)
– nd, 25.06.2023; 22 km; 7:15 h; 32 GOT