RADOŚĆ PODRÓŻOWANIA

Wioletta w podróży
ŚląskieTrójstyk

Trójstyk – Trzycatek – Trójmedzie na granicy Polsko-Słowacko-Czeskiej

W sumie fajnie: mój trzeci styk granic ma aż trzy nazwy: Trójstyk – Trzycatek – Trojmedzie.

Do tego trójstyku można dotrzeć autem albo rowerem. Do samego trójstyku już autkiem się nie dojedzie, ale od parkingu jest 15 minutowy spacerek.
Ale oczywiście to nie dla mnie. Według mapy powinien prowadzić szlak. I prowadził. Tyle że jakieś 90% trasy jest po asfalcie lub szutrówce. Trzeba w przyszłości się lepiej przygotowywać;-) i analizować trasę, przyjrzeć się mapie dokładniej. Ale przecież w moich podróżach nie zawsze chodzi oto by wszystko było przewidywalne i zapięte na ostatni guzik. Fajne, że czasami pojawiają się rzeczy nie planowane. Chociaż droga asfaltowa to nie jest to o czym marzę…

Szlak zaczyna się tuż po przekroczeniu granicy Polsko-Czeskiej. Na samej granicy stoi budynek „Dom trzech narodów”, stoi i jest zamknięty na cztery spusty, tuż przed nim znajduje się parking. Na parkingu informacja, że jest on przeznaczony dla gości „Domu trzech narodów”. Trudno być gościem czegoś co jest zamknięte. Szkoda, to mogłoby być fajne miejsce. Ale dzięki temu bez problemu mogłam zaparkować swoje cudeńko i iść szukać trójstyku.

Szlak prowadzi drogą, po drodze mija się zadbane domostwa i gospodarstwa naszych sąsiadów. Zero śmieci, zero składowisk rzeczy, które mogą się kiedyś przydać. Jeśli takowe są, to są gdzieś schowane. Czysto i elegancko. Bardzo mnie to cieszy i jednocześnie martwi, że u nas nie zawsze tak jest.

Po drodze na trójstyk mija się malowniczy płot z kubkami:-D był też kubek z Poznania..i Brwinowa:- D Zastanawia mnie, czy to turyści  i podróżnicy zostawiają swoje kubki, czy właściciele w ten sposób trzymają swoją zastawę. Swojego kubka bym nie zostawiła, z czegoś muszę pić herbatkę i nie tylko;-)

Szlak trochę jest oznaczony, tak więc trudno zbłądzić:-) Szlak prowadzi, aż do kapliczki, gdzie następuje rozwidlenie.   

Mijani ludzie trochę się przypatrują, pewnie nie wiele osób chodzi tam z plecakami, ale miło odpowiadają na dzień dobry, jeden z panów siedzących pod domem chce się podzielić swoim doświadczeniem życiowym, że już 10 lat nie pije. Brawo dla tego pana! tak trzymać.

W końcu szlak dochodzi do wielkiego parkingu przy domu wypoczynkowym. Podjeżdżają dwa autokary, co mobilizuje by szybko, bardzo szybko dojść do trójstyku zanim pojawi się hałaśliwy tłum turystów. Od domu wypoczynkowego do trójstyku jest kilka minut pieszo.

Jak już obfotografowałam trójstyk z każdej możliwej stornie, okazało się że turystów nie ma. Wygląda na to, że poszli na obiad:-)

Na trójstyku

Zejście do trójstyku od strony polskiej, jest po schodkach.

Po naszej stronie trójstyk ładnie oznaczony:-) jest i orzeł. I tabliczka;) i standardowy słupek. Chociaż zabrakło tak ładnego słupka z nr 1 jak był na poprzednich trójstykach, które widziałam. Jest też wiata, ale nie ma na czym usiąść. I jest jedyną wiata w okolicach bez możliwości rozpalenia ogniska, za to jest siłownia:-) W planach jest utworzenie kolejnej wiaty, tym razem z tężnią solankową.

Po czeskiej jest standardowy słupek, jest wiata w której można rozpalić ognisko i jest bar – chociaż zamknięty. Ale może jest zamknięty, bo nie ma turystów.


Ze słowacką stroną miałam trochę kłopotu. Między Polską, Czechami, a Słowakami jest wąwóz, przez który przepływa strumień. Z daleka widać, że jest wiata oraz granitowy obelisk. W planach jest postawienie mostu. Ale ja jestem teraz, a nie za rok… cóż zrobić, gdy człowiek jest tak blisko celu, widzi go… i nie może do niego dojść? W takiej sytuacji z górki na pazurki, w dół wąwozu. Trochę ślisko, trochę przez to niebezpiecznie, przydałyby się kijki trekkingowe, ale ich nie było. I na dole niespodzianka:-)

W strumieniu między Polską, Czechami, a Słowacja mały obelisk upamiętniający trójstyk granic. Nagroda za schodzenie po śliskim zboczu. Fajna, prawda? Tym bardziej, że właśnie w tym miejscu, od 1993 roku, przebiega styk granic. Przed 1993 roku nie było trójstyku, była tylko granica Polsko-Czechosłowacka.

Strumyk adekwatnie do miejsca ma trzy nazwy: po stronie polskiej to Wawrzaczowy Potok, u Czechów nosi nazwę – Kubankowski Potok , a na Słowacji nazywany jest Potokiem Gorylów.

Po stronie Słowackiej, za strumykiem, najlepsza infrastruktura turystyczna;) miejsce do posiedzenia, grilla, kosze na śmieci i ciekawy okrąg pokazujący Trójstyk. Chociaż łatwo pominąć kamień na którym on się znajduje. Jest oczywiście i obelisk z godłem państwa.

Czyli, cel osiągnęłam. Do pełnego sukcesu zabrakło mi tylko jednej rzeczy. Polskiego słupka granicznego z numerem 1. Po Polskiej stronie go nie znalazłam, znalazłam za to po „słowackiej” stronie wąwozu – taki mały, taki inny w stosunku do tych, które były na pozostałych dwóch trójstykach, które widziałam, ale ważne, że jest.



Patrząc na infrastrukturę taki mam plan na przyszłość: najpierw grillujemy u Słowaków, potem popijamy piffko u Czechów, a po polskiej stronie ćwiczymy na siłowni. Równowaga musi być;)

A na razie 50% trójstyków zdobytych:-)


Przydatne informacje:

Bilety:

  • brak:-)

Adres:

Przydatne linki:


Zobacz inne trójstyki, które udało mi się zdobyć: