RADOŚĆ PODRÓŻOWANIA

Wioletta w podróży
BieszczadyBieszczady - szlakiGóryKorona BieszczadKorona Ziemi SanockiejPodkarpackiePodróżeTysieczniki Bieszczadow

Osina (963) – Berest (942) – Sasów  (1010) – Wołosań / Patryja (1071) – Żubracze

Moja trasa: Cisna – Schronisko pod Honem – Osina (963) – Berest (942) – Sasów (1010) – Wołosań /Patryja (1071) –
GOT: 21
Tysięczniki Bieszczadów: Sasów (1010) – Wołosań (Patryja) (1071)
Korona Ziemi Sanockiej : Wołosań (Patryja) (1071)
Korona Bieszczadów: Wołosań (Patryja) (1071)
Korona Najwybitniejszych Szczytów Gór Polskich: Wołosań (Patryja) (1071)
Diadem Polskich Gór: Wołosań (Patryja) (1071)
Dystans: 13,3 km
Szacowany czas: 4:25 H
link do trasy: https://mapa-turystyczna.pl/route/3naxg

W ubiegłym roku odkryłam Wołosań (1071), to był nowy szczyt w mojej kolekcji, a w tym roku zdobyłam go ponownie, ale inną trasą, ponieważ skusiła mnie trasa ze skrzyżowania pod Wołosania – która prowadziła do Żubracze. Tej trasy nie było na mojej archeo-mapy.

Wejście zaczęło się dla mnie spacerem po Cisnej. Autko zostawiłam na parkingu w centrum Cisnej, korzystając z chwilowej likwidacji targowiska, z resztą po sąsiedzku znajduje się płatny, prywatny parking. Więc, wędrówka zaczyna się po Cisnej, w kierunku Schroniska Pod Honem – czyli, odwrotnie niż szłam w ubiegłym roku. Przy tabliczce informującej o schronisku – wisiała torba z pieczywem. Czyli, zakupy dostarczone.

W Schronisku pod Honem – pustki. Przy drzwiach wita mnie tabliczka że mam się rozpłaszczyć.. ale niby jak? na blacie’? stoliku? Chyba to źle robiłam, bo nikt z obsługi się nie pojawił. Na szczęście pieczątka schroniska leży na blacie – wiec, self-serwis/

Trasa zaczyna się od delikatnego wzniesienia, a potem dłuuuugo długuggo idzie się lasem. Przypomniało mi się jak jacyś ludzie, którzy zabrali mnie na stopa, opowiadali jak na tej trasie spotkali niedźwiedzia. Nie stanęli z nim w oko w oko, ale ponoć był za krzakami i słyszeli go. Mnie nic takiego nie spotkało. Żadnych pomruków za krzaków – nawet przy wysilaniu wyobraźni. Zaskakujące jest to jak ludzie często opowiadają o niedźwiedziach które spotykają. Mam wtedy wrażenie, że coś ze mną nie tak 😉 bo nawet ślady łap niedźwiedzi się przede mną kryją. Ślady bym chciała zobaczyć, ale miśka już nie.

Po drodze, co jakiś czas kupki kamieni były układne misternie. Oj, chyba ktoś się nudził na szlaku.

Szczyt Sasów (1010) nie jest oznaczony na trasie. a szkoda. Ale za to została oznaczona Osina (963). Ale przybywa tabliczek, wiec może za jakiś czas pojawi się i Sasów.

Szczyt Wołosania – pięknie za to jest oznaczona, są ławeczki, są tabliczki, trudno go przeoczyć. Nie ma z niego widoków ale jest piękny las.

Rok temu, na szczycie spotkałam pana 65+, który pokonywał dziennie ok 50 kilometrów. Dla mnie ciągle dystans marzeń, nie osiągalny. No ale on codziennie robił rowerem 100km – w czasie gdy ja wędruje do pracy. W tym roku, też na szczycie czekało na mnie towarzystwo. Pan, który tam był też na swojej archeo mapie nie miał zejścia do Żubraczego. Ale nie przypadł mu do gustu mój pomysł dorysowywania na mapie brakujących szlaków, pisakiem. Mapy laminowane, które oboje posiadaliśmy – są prawie niezniszczalne. Wiec, gdy jakiś szlak się pojawił od dnia zakupu tego nie wiemy. Przecież nie będziemy kupować co rok nowej mapy, po co?;-)

Potem ze szczytu musiałam się kawałek cofnąć, by rozpocząć wędrówkę nowym szlakiem do Żubracze. Co ciekawe, gdy idzie się od Wołosania, łatwiej trafić na ten szlak, niż w kierunku Schroniska pod Honem, jakoś tak „naturalnie” wybiera się go, bo skręca w prawo, i jest bardziej widoczny. Rok temu musiałam się z 50 metrów cofnąć.

Trasa na początku jest bardzo ładna, a potem zaczyna się kawałek gdzie szlak łączy się z drogą po której jeżdzą jakieś maszyny do pracy w lesie. I trochę zboczyłam z trasy, niechcący, ale potem udało się wrócić na szlak. Jakoś kręcenie się bez szlaku w Bieszczadach nie jest mi po drodze, chociaż co jakiś czas zdarza mi się gubić szlak;-) w takich sytuacjach, gdy odkrywam że nie idę szlakiem, sięgam po komórkę i mapy-turystyczne.pl i czekam aż mnie mapy zlokalizują. I potem decyzja: wracam czy próbuje inaczej trafić na szlak. Tu poszłam dalej, przed siebie, wierząc, że skoro idę w dół 😉 to jest dobry kierunek. I tak się zresztą stało. Po chwili trasa pojazdów leśnych połączyła się ze szlakiem turystycznym.

Ogromna frajdę sprawiło mi oglądanie różnych kałuż. Bo w kałużach toczyło się życie. I można było je poobserwować, chociaż to życie nie chciało być często celebrytami, i nie dało się sfotografować. Na widok telefonu, hyc, hyc w odmęty wody… i tyle go widać:( a szkoda. Natomiast nauczyło mnie to, żeby nie wchodzić do wody i że lepiej omijać kałuże.

Trasa jest nieco zarośnięta, i widać, że nie jest zbyt popularna. tak, wiec,
a) trzeba uważać, bo szlak turystyczny z drogą pojazdów leśnych
b) a od czasu do czasu, prowadzi przez bardzo zarośnięty teren i trzeba uważać na oznaczenie.
Chociaż podejrzewam, że gdybym szła tą trasą pojazdów leśnych, też bym doszła do Żubracze. Tylko co to za przyjemność? ;D

Trasa niespodziewanie szybko się kończy. Nagle jest szerszy strumień, i chwilkę później droga do Cisnej. I zostaje łapanie stopa. Ruch jest niewielki, ale i tak się udało. Zabrała mnie Pani która wiele, wiele lat temu kupiła domek od przyjaciółki w Starym Siole. Żadnych sąsiadów, żadnych pensjonatów, domów obok.. a teraz okazało się ze domek jest pośrodku osiedla i z każdej strony sąsiad zagląda do talerza zupy. Bieszczady się zmieniają. Takie, życie. Wszystko się zmienia.

Fajnie, że ciągle znajdują się ludzie którzy z drogi zabiorą wędrowca:) , który dzięki temu może iść na kolejny tysiącznik.. w końcu jagody na Łopienniku sobie obiecałam.

Przydatne informacje:

  • auto można zostawić w Cisnej lub przy drodze prowadzącej do Schroniska (ale uwaga: tu jest tylko kilka miejsc, wiec może zostaw je którzy tu nocują)
  • trasa przebiega szlakami przez Ciśniańsko-Wetliński Park Krajobrazowy
  • rok temu na Wołosań szłam inną trasą, bardziej ambitną. Zobacz TU