RADOŚĆ PODRÓŻOWANIA

Wioletta w podróży
DolnośląskieGóryKarkonosze

Karkonosze: Pielgrzymy & Słonecznik

Fajny, nie zbyt wymagający szlak, ale za to z widokami takimi, że trudno oderwać wzrok. Wiec, stoi się, podziwia, robi setkę zdjęć, i znowu stoi.. podziwia..

Mapkę – standardowo zamieszam na samym dole wpisu.

Szlak fajnie się zaczyna. Przejściem obok świątyni Wang, czyli Kościoła Górskiego Naszego Zbawiciela. Kiedyś świątynia była zbudowana bez użycia gwoździ:-) ale teraz można już dostrzec ich główki.

Sama świątynia jest ewenementem, o czym przypomina tabliczka zamieszczona na niej. Kościół powstał w Norwegii – jako jeden z tysiąca obiektów słupowych / słupowko-klepowych (stavkirke). Jest to bardzo ciekawy sposób stawiania budynków, najpierw stawia się słupy, tak by stanowiły one ramkę, a potem wypełnia się przestrzeń długimi klepakami. Dzisiaj w Norwegii jest około 28 takich obiektów. No dobrze, ale nasz Wang stoi w Polsce, w Karpaczu…. wiec, po kolei…

Mieszkańcy norweskiego Vang, potrzebowali większego kościoła, ale nie mieli pieniędzy. Stary, za ciasny i zniszczony kościół nadawał się na sprzedaż, wiec najzwyczajniej go sprzedali. Zakupił go pruski król Fryderyka Wilhelma IV za 427 marek. Plan był taki, że kościół zostanie rozebrany i przewieziony do muzeum w Berlinie. I tu wkroczyła hrabina Fryderyka von Reden z Bukowca. Namówiła ona króla, by przewiózł kościół na Śląsk. Miejscowości Borowice, Wilcza Poręba i Budniki, nie posiadały kościoła, wiec… obiekt byłby w sam raz. Żeby było sprawiedliwie, dyrektor zarządu dóbr rodu Schaffgotschów wskazał miejsce gdzie kościół ma być zbudowany, wyznaczając trasy tak by były najkrótsze dla mieszkańców. Ale oprócz tego wziął pod uwagę otoczenie kościoła.

Kościół przewieziono drogę wodną oraz lądową. Podczas składania poszczególnych elementów okazało się, że część z nich jest zniszczona, a część z nich zaginęła w trakcie przewozu. To też, podczas składania elementów trzeba było część zrekonstruować. Dodatkowo, podczas tych prac, dobudowano nowe części obiektu m.in. krużganki, wieżę, okna w krużgankach i ścianach wewnętrznych.

Od 28 lipca 1844 kościół stał się obiektem parafii w Karpaczu i pełni tą rolę do dzisiaj.

Obiekt można zwiedzać, za drobną opłatą, i za kolejną opłatą można również robić zdjęcia wnętrza. Tym razem wnętrza nie oglądałam. Tym razem czas poświęciłam by obejrzeć sobie, zanim wyruszę w góry, znajdujące się obok kościoła nagrobki. Poza tym góry wzywały… a kościół był jeszcze zamknięty.

Wśród których dostrzegam pomnik Tadeusza Różewicza. Wiele nagrobków przykuwa uwagę, są wyjątkowe.

Z cmentarza rozciągał się przepiękny, bajkowy widok.

Przy świątyni Wang, znajduje się miejsce poboru opłat za wejście na teren Parku i wejście na szlaki.

I tu pierwsza niespodzianka… na mojej mapce miał być to zielony szlak, tutaj był niebieski. Za to szlak szeroki z wszelkimi udogodnieniami. Cóż góry robią się coraz bardziej dostępne. Można przejść szlak suchą stopką, nawet w najbardziej mokre dni. Dla mnie zaskoczenie, bo pamiętam te trasy, gdy nie były, aż tak ucywilizowane. Mi się włączyła tęsknota za dzikimi szlakami w Gorcach i w Bieszczadach. Z jednej strony fajnie, że są udogodnienia, ograniczenia, by turyści nie zdeptali wszystkiego wokół, ale…. co to za zdobywanie gór, taką trasą? dla mnie to taki spacer jak w mieście, tylko widoki inne.

Za ogrodzenia można podziwiać Skałki Kotki. Są one na wysokości ok. 1090 m n.p.m., a same mają wysokość około 10 metrów.

Skałki Kotki składają się ze spękanych granitowych ostańców.

Na polanie, przy rozgałęzieniu szlaków, znajduje się tarasik z wieloma miejscami by usiąść i zjeść, wypić to co się ze sobą przyniosło. Brakuje tylko wiaty, w której można byłoby przenocować lub schronić się przed deszczem. Ale, może zbyt blisko do Karpacza.

Kolejne ciekawe miejsce na trasie, to Pielgrzymy. Skałki dochodzące do wysokości 25 metrów, wznoszące się na wysokości 1204 m n.p.m.Te skałki, są bardzo charakterystyczne, bo mają takie „główki” i wyglądają jakby byli to mnisi w habitach oraz są tam kociołki wietrzeniowe w których gromadzi się woda. Kiedyś uważano, że jest to wynik działalności pogan. Ale kociołki to twór całkowicie naturalny.

Niektórzy Pielgrzymy nazywali Zamczyskiem, Trzema Wdowami, Trzema Turniami. Niezależnie od tego, jak je nazwiemy, robią wrażenie. Wiele osób wspina się na nie. Czasami warto je obejść na około, jeśli chce się znaleźć łatwiejsze wejście.

Zaraz za Pielgrzymami rozpoczyna się szlak prowadzący po pomostach oraz po kamiennym chodniku. W górnej partii gór, chodnik był trochę zasypany śniegiem, chwilami śliski. Jeszcze słonko nie zdążyło rozpuścić lodu.

I chwilkę później – jest już Słonecznik. Słonecznik był bardzo oblegany. Wiele osób wspinało się na niego, ciężko o zdjęcie bez bohaterów drugiego planu. Trudno:-) Ktoś zostanie celebrytą;-).

Słonecznik – to grupa granitowych ostańców o wysokości około 12 metrów, znajdujących się na zboczu Smogorni na wysokości 1423 m n.p.m. Najbardziej rozpoznawanym elementem jest ten który przypomina człowieka – nosi on nazwę Diabelski Kamień.

Nazwa skałek wywodzi się z tradycji ludowej. Kiedy ludzie pracujący w dolinach, spojrzeli na skałki, to dokładnie w południe widzieli nad nim słońce.

W XVI wieku wierzono, że w skałkach Słonecznika mieszka Liczyrzepa.

A kilka minut później, po prostu WOW. Kocioł Wielkiego Stawu – za każdym razem robi na mnie wielkie wrażenie. Pewnie mam setki, jak nie tysiące zdjęć, ale za każdym razem wygląda inaczej i za każdym razem ciężko oderwać od niego oczy. Dobrze, że zostały zrobione zabezpieczenia w postaci łańcucha, bo łatwo się zapatrzeć.

Ściany Wielkiego Kotła opadają skalnymi stopniami około 270 metrów, aż do polodowcowej misy zamkniętej morenami oraz skalnym ryglem. Ściany są porastane przez bogata roślinność subalpejska.

Wnętrze misy to największe naturalne jezioro Karkonoszy. Dno kotła jest na wysokości 1200 m n.p.m. Jezioro ma ponad 8 hektarów i jego głębokość dochodzi do 24,5 metrów. W letnie miesiące temperatura wody dochodzi aż do ….. 14 °C. W tej chłodnej, by nie powiedzieć zimnej wodzie, żyją sobie wirki oraz pstrąg potokowy i ropucha szara. Ale ich nie dostrzeżemy, jest zbyt daleko, a staw można tylko podziwiać z daleka. Obszar jest rezerwatem ścisłym
Przez staw przepływa Biały Potok, który potem wpływa do Łomnicy. Źródła potoku znajdują się na zachodniej ścianie Kotła Wielkiego Stawu.

Podobno, gdy woda zamarznie, można spotkać tutaj ducha gór jeżdżącego po lodzie. Jego sanie są ciągnięte przez dzika.

Przez długi czas uważano, że Wielki Staw nie ma dna i jest zamieszkały przez demona.

Kocioł Wielkiego Stawu

Na czerwonym szlaku od Wielkiego Stawu spotka się już coraz więcej ludzi. Grupa chłopaków zaczęła stawiać bałwana.. z radości, że jest taka piękna pogoda stanął na głowie. Ośnieżona polana z iglakami kojarzy mi się ze świętami.. to już nie długo.

Trasa prowadzi do skrzyżowania szlaków na wysokości 1430 m n.p.m. przy Spalonej Strażnicy.

Czerwony szlak, z który prowadził mnie do tego miejsca to Droga Przyjaźni Polsko-Czeskiej. Trasa nieoficjalnie była już wytyczona w połowie XIX wieku, ale oficjalna została otworzona 16 czerwca 1961 roku. Szlak ma 27.7 km. Fajnie będzie kiedyś przejść przez nią całą – za jednym podejściem. Podczas tego pobytu odkryłam, że szlak jest już wyłożony chodnikiem kamiennym. W latach 70-tych i 80-tych ubiegłego wieku, w rejonie Drogi Przyjaźni odbywały się nielegalne spotkania opozycji polskiej z czechosłowacką. Tu też w 1979 roku miało miejsce pierwsze spotkanie Jacka Kuronia z Vaclavem Havlem. Od wprowadzenia stanu wojennego szlak na Śnieżkę był zamknięty, aż do 1984 roku. Wejście na Śnieżkę, było możliwe z asystą przewodnika, który był zaakceptowany przez milicję i wojsko. Potem była jeszcza sprawa tego, że Czechosłowacja uważała ze szlak za bardzo wchodzi na ich terytorium (całe 2 metry!!!). W 1993 roku droga zyskała oficjalna nazwę Droga Przyjaźni Polsko-Czeskiej. Dzisiaj to już odległa historia.

Od rozgałęzienia przy Spalonej Strażnicy niebieskim szlakiem kieruje się do schronisk. Pierwsze schronisko to Strzecha Akademicka – byłam w niej wczoraj. A potem do Schroniska Samotnia.

Schronisko Samotnia to jedno z najstarszych schronisk w Polsce, już w XVII wieku docierali tu ludzie. W II połowie XVII wieku zamieszkiwał tu strażnik pilnujący hodowli pstrągów w dobrach Schaffgotschów. W XIX wieku oraz w latach 20tych XX wieku były prowadzone prace i schronisko otrzymało obecny wygląd.

To fajne miejsce, bardzo klimatyczne, ale bardzo oblężone było podczas tego rocznego pobytu. Przed laty, nawet w sezonie letnim, nie było problemu z wolnym stolikiem, z podejściem do baru, etc. Teraz tłok, bardzo odstraszający. Na szczęści, można było odpocząć i zjeść posiłek przyniesiony w plecaku, na okolicznych skałkach. Dobrze mieć ze sobą termosik z gorącą herbatką.

Przy Schronisku Samotnia przepięknie się prezentuje Mały Staw. I mam powtórkę z rozrywki, trudno wzrok od niego oderwać. W spokojnej wodzi cudownie odbijają się ściany Kotła Małego Stawu. Kocioł Małego Stawu jest większy niż ten przy Wielkim Stawie. Jego dno jest na wysokości 1175 m n.p.m. i jego zachodnia ścianę przecina żyła bazaltów.

Karkonosze - Kocioł Małego Stawu

Wzdłuż Małego Stawu jest ścieżka prowadząca pomostem. Balustrada odgradza od stawu.

Krótki szlak prowadzi aż do Domku Myśliwskiego. Domek został zbudowany już w 1924 roku na polecenie Schaffgotschów. Dzisiaj pełni rolę punktu informacyjnego. Ze względu na pandemię, jest on zamknięte. Obok niego znajduje się, mały punktu edukacji. Można nauczyć się rozróżniać m.in. ślady zwierząt, poczytać wiele ciekawych informacji np. dotyczących schodzenia lawin w Kotle Małego Stawu oraz o laborantami.

Laborantami nazywano kiedyś zielarzy, zbieraczy korzeni oraz roślin leczniczych. Medykamenty laborantów trafiały na Śląsk oraz do Pragi Krakowa, Wiednia, Moskwy, Londynu. Przez dwa wieki zielarstwo przyczyniało się o rozwoju Karpacza. Od XIX wieku następował stopniowy upadek tego zawodu.
Ostatni laborant – Ernst August Zollfrei zmarł 23 marca 1884 roku.

Potem trasa przebiega tym samym szlakiem, co rano wchodziłam. Szerokim kamiennym chodnikiem.

Trasa

Uwaga: w okresie zimowym trasa może być częściowo zamknięta, z przyczyn bezpieczeństwa.

Przydatne informacje:

Dostępność:

  • parking – płatny, prywatny parking jest przy kościele Wang
  • wstęp do Parku – możliwy po zakupie biletu. Bilet można też kupić na stronie https://kpn.eparki.pl/

Przydatne linki: