RADOŚĆ PODRÓŻOWANIA

Wioletta w podróży
BieszczadyBieszczady - szlakiGóryKorona BieszczadPodkarpackiePodróżeTysieczniki Bieszczadow

Bieszczady: Jawornik (1021) – Rabia Skała (1199) – Płasza (1163) – Małe Jasło (1102)

Moja trasa: Wetlina, Stare Sioło – Jawornik / Sękowa (1021) – Paprotnia (1198) – Rabia Skala (1199) – Dziurkowiec / Durkovec (1189) – Płasza /Plasa (1163) – Kurników Beskid (1037) – Fereczata (1102) – Okraglik / Kruhliak (1101) – Jasło (1153) – Szczawik (1098) – Małe Jasło (1102) – Worwosoka (1024) – Cisna

GOT: 44
Tysięczniki Bieszczadów: Jawornik / Sękowa (1021) – Paprotnia (1198) – Rabia Skala (1199) – Dziurkowiec / Durkovec (1189) – Płasza /Plasa (1163) – Kurników Beskid (1037) – Fereczata (1102) – Okraglik / Kruhliak (1101) – Jasło (1153) – Szczawik (1098) – Małe Jasło (1102)
Korona Bieszczadów: Jasło (1153)
Korona Najwybitniejszych Szczytów Gór Polskich: Paprotnia (1198) –
Dystans: 32 km
Szacowany czas: 10: 48h
link do trasy: https://mapa-turystyczna.pl/route/3ezv4

Piękny szlak pod znakiem Lili złotogłów oraz różnych bzyczących owadów i jagód.

Szlak jest też piękny dlatego, że nie ma udogodnień dla turystow, chciałoby się powiedzieć, że naturalny…ale przecież każdy szlak jest wyznaczony przez człowieka i zmieniony jest las. Chociaż niektórzy moi czytelnicy, pewnie pamiętają czasy gdy biegali po górach bez tak ładnie wyznaczonych szlaków…tak. czy inaczej szlak jest piękny i basta;) Zaczyna się dużo łagodniej niż ten którym szłam kilka dni temu z Wetliny. Fajnie się nim szło, bo był cały zamglony, bajeczny, czarowny ..

Im wyżej, tym było mniej mgły. Zrobiło się słonecznie ..a potem byl teatr. Zeszła niski chmura i zaczynała zabierać widoki. Mogłabym patrzeć i patrzeć na to jak pojawia się chmurna kurtyna. Pięknie to wygląda…tylko, że zapomniałam o jednej rzeczy:) że za chwilkę będę szła tym zabranym widokiem i szlakiem;) i nagle wszystko stało się mokre i zanim udało się, dojść do jakiegoś miejsca, gdzie mogę założyć stuptuty poczułam jak wilgoć mi schodzi aż po czubki palców w butach. Coż, chwila zachwytu… A potem było zabawnie bo zmieniłam skarpetki i postanowiłam je wysuszyć zamieszczając na kijkach trekkingowych. Zajęłam się drugim śniadaniem i niespodzianka. Moje skarpetki i plecak obsiadły bzyczace owady. Okazało się, że ignorują mnie póki jestem w ruchu. Jak tylko siądę gdzieś na moment, zaczynają mnie i mój ekwipunek traktować jak kwiatek i obsiadac…więc, nastąpiła szybka ewakuacja z Płaszy. Oj,szybka. Mój największy problem był jak włożyć mogę w buta, w zapasowej skarpetce, gdy w bucie też może być owad…i czy przypadkiem nie schował się do plecaka…ale skończyło się dobrze;) nie polatałam LPRem. 😉 I dobrze bo góry czekają…

Przez całą drogę towarzyszyły mi lilie złotogłów (czy ich nazwę się odmienia?).. Wyjątkowe. Przeczytałam, że nie tylko ja uważam je za najpiękniejsze kwiaty. Kusiło by zrobić zdjęcie każdemu kwiatkowi. Każdy był tak wyjątkowy i piękny.

Oczywiście na szlaku było ciągle mnóstwo jagód..i teraz oprócz Lili, jagody bardzo spowolniły moja wędrówkę…oj, łatwo tu ulegam pokusom;)

Lubię szlaki graniczne, bo jednej strony są zalesione by za chwilkę rozciągał się z nich piękny widok…

A gdy schodziłam do Cisnej dopadł mnie syndrom ostatnich 2 km. Często tak jest że gdy czuje już zew schodzenia, ostatnie 2 km ciągną się i ciągną…i mam wrażenie że nigdy się nie kończą..a przecież zejście jest takie ciekawe i wymagające…cóż..